niedziela, 10 kwietnia 2016

Rozdział 5

Dzisiejszy dzień nie wyróżniał się niczym szczególnym. Lekcje i pogoda były tak samo przygnębiające jak  na początku roku szkolnego. Atmosfera pomiędzy członkami paczki Domu Węża stawała się coraz bardziej napięta, a dalszy rozwój tegorocznej niespodzianki nie napawał nadzieją do zakończenia sporów.
Było już po obiedzie, gdy Scorpius i Tim siedzieli w ciszy w pokoju wspólnym. Przez pomieszczenie przewijali się uczniowie różnych roczników. W pewnym momencie Tim, przerwał milczenie:
- Co tam u ciebie Scorpius?
- Hem… - Malfoy potarł twarz dłońmi. - Tak. Jest dobrze. W miarę. Słoneczko świeci, nie spadło… Żyjemy - przerwał na chwilę blondyn tak jakby zastanawiał się nad sensem swoich słów. - Jest ok.
- Rozumiem - odpowiedział brunet.
- No… A jak u ciebie?
- Też, w miarę, dobrze… Znaczy żyję i ty też żyjesz i te dzieciaki - tu wskazał na kilku małych Ślizgonów - też żyją, więc jest spoko.
Między podopiecznymi Domu Węża znowu nastała cisza. Nagle przez drzwi pokoju wspólnego wszedł Will. Był sam. Tim pomachał mu na przywitanie. Odwrócił się w stronę chłopaków jednak gdy spostrzegł Scorpiusa odwrócił się i poszedł do swojego dormitorium. Tim spuścił głowę i zaczął bawić się swoimi włosami. Po chwili znowu podniósł głowę i spoglądał na wchodzących uczniów. Jego uwagę przykuła Lili, która szła powoli, rozmawiając z jedną z dziewczyn ze swojego rocznika. Rozstały się w połowie pokoju. Liliane, zauważając przyjaciół, uśmiechnęła się do nich krzywo i skierowała w stronę swojego lokum. Tim westchnął głośno i opadł ciężko na kanapę.


__


- Ej, słuchajcie! - krzyknął Fredrik wbiegając do dormitorium, w którym znajdowali się James i Tomm. Szybko usiadł na swoim łóżku, zaczekał aż przyjaciele się na nim skoncentrują i dokończył: - Dostałem pozwolenie na wejście do działu ksiąg zakazanych…
- Ile możesz wypożyczyć? - spytał James, a jego twarz rozjaśnił wielki uśmiech. Już od dawna marzył, żeby się tam dostać i wypróbować kilka upatrzonych z daleka ksiąg. A pomyśleć, co mógłby znaleźć, jeśli zagłębiłby się między wewnętrzne regały…
- I co w związku z tym? - odezwał się Thomson. Spojrzał niepewnie na przyjaciół. W jego opinii igranie z tamtejszymi artefaktami wcale nie było pozbawione ryzyka, którego w ostatnich czasach miał już niekiedy dość.
- Odpowiadając na twoje pytanie J, to dużo, ale mają zawierać treści związane z wilkołakami - westchnął Weasley. - Aczkolwiek mam plan, a z twoją pomocą uda nam się przemycić… coś innego.
- Wchodzę w to!
- A ja sobie odpuszczę - stwierdził Tomm. - I tak udzielam zaraz korepetycji z obrony przez czarną magią, więc bawcie się dobrze.
Chłopak szybko zabrał książki i powlekł się do wyjścia.
- On i korepetycje? - zdziwił się James. Przeczesał palcami swoją grzywkę i uniósł brwi w górę. - Serio?
Weasley w odpowiedzi wzruszył ramionami.
- Idziemy?
- No jasne!


Dwie godziny później…
- Stary, jesteś genialny! - zaśmiał się Fred, a James wypiął dumnie pierś. - I ten tekst o jej włosach!
- Pani Pince? Przepraszam, że przerywam, ale chciałbym o coś panią zapytać… - zacytował Potter.
- Jakiej odżywki pani używa? Bo te pani włosy tak pięknie się świecą! A może to po prostu szampon? - Fredrik aż zgiął się w pół. - Nie wierzę, że to przeszło! Ale przynajmniej mamy to, co chcieliśmy.
- Ten szlaban przy tym, to nic - oznajmił James. - Pokaż no, co my tutaj mamy…

__

Liliane weszła do swojego dormitorium i rzuciła książki na biurko, po czym sama padła na łóżko. Posłała spojrzenie posłaniu Rosie, które nadal było puste. Kilka dni temu dostała list od przyjaciółki z zapewnieniami, że wszystko jest dobrze i już niedługo wróci. Lili odwróciła głowę i westchnęła przeciągle. Wstała, zdjęła buty i marynarkę. Spojrzała na stos pracy domowej na następny dzień i ze zrezygnowaniem poszła się wykąpać, szybciej zabierając ze sobą ubrania z szafy.  Po prysznicu usiadła w dresie przy biurku i przywołała do siebie swój kubek. Napełniła go gorącą czekoladą i zabrała się do pisania eseju. Jednak przerwało jej pukanie do drzwi. Wstała, poprawiła bluzę i otworzyła je.
- Tak? - zapytała, widząc prefekta Slytherinu.
- Cześć, Lil - odezwał się wesoło chłopak. - Nie byłaś dzisiaj chyba na śniadaniu, a pewna sowa przyniosła list do ciebie.
Siódmoklasista wręczył jej kopertę. Lili obróciła ją w rękach i odezwała się do chłopaka:
- Dzięki Jimy.
- Nie ma za co, Lil - uśmiechnął się miło i odszedł.
Ślizgonka zamknęła drzwi. Przyjrzała się uważnie kopercie i zmarszczyła czoło. Obracając ją w palcach usiadła przy biurku. Dokładnie przestudiowała każdą literkę znajdującą się na wierzchu. Dawno nie widziała tego pisma, jednak była prawie pewna kto wysłał ten list. Z jej ust wyrwało się ciche:
- Blaid.
__


Rosie dalej znajdowała się w sypialni. Kuzyn nakazał jej odpoczywać i nie chciał słyszeć sprzeciwu, jednak dziewczyna czuła, że oszaleje i postanowiła wyjść. Powoli uchyliła drzwi i przylegając do ściany, wysunęła się z pokoju. Przeszła kilka metrów, a przelotne dobre samopoczucie dodało jej pewności. Skierowała się do małego saloniku, gdzie aktualnie sprzątały coś skrzaty. Gdy tylko zobaczyły Ślizgonkę jeden z nich zniknął, a pozostałe próbowały przekonać ją do powrotu do łóżka. Ross tylko pokręciła groźnie głową i dając do zrozumienia, iż nie zmieni zdania, rozsiadła się na kanapie.
- Niech panienka zrozumie… Panienka musi dużo leżeć - stworzenia nie dawały za wygraną pomimo braku reakcji ze strony Lestrange.
- Rosie co ja ci mówiłem o wychodzeniu z łóżka? - do pomieszczenia wszedł Draco.
- Nudzę się - odparła wzruszając ramionami. - Za niedługo przyda mi się też kaftan bezpieczeństwa, wiesz?
- Wypiłaś bardzo silne eliksiry. Musisz odpocząć.
- Siedzę tam od tygodnia i nic się nie zmieniło. Pozwól mi wykorzystać moment kiedy jestem chociaż trochę zdolna do czegokolwiek - odpowiedziała ze spokojem. - Już nawet ten idiotyczny wywar mi nie pomaga, a biorę go codziennie i zwiększyłam dawkę.
- Chodź - rzucił sucho blondyn i nie prosząc o zgodę zaprowadził Lestrange do jej pokoju. Usadowił ją na łóżku i sam zajął miejsce obok. - Zdajesz sobie sprawę, że uodporniłaś się na działanie leków? - zapytał po chwili.
Ta w odpowiedzi kiwnęła głową.
- Czyli jednak upór jest kwestią rodzinną - westchnął Malfoy i spojrzał na kuzynkę.
Ciemnowłosa dziewczyna przygryzła policzek i skrzywiła się.
- Draco… Znowu - wydusiła, po czym położyła się na materacu.
- Zaparzę ci herbatę - powiedział jej opiekun i wyszedł z pokoju.


__


Nie fatygując się nawet po nóż do otwierania kopert, rozdarła papier. Wyciągnęła ze środka pożółkłą kartkę. Rozwinęła ją i uważnie przeczytała wiadomość. Po czym zrobiła to jeszcze trzy razy, odłożyła list na biurko i schowała twarz w dłoniach. Zsunęła się z krzesła na podłogę i włożyła głowę między ramiona.
Nagle drzwi otworzyły się.
- Nox?
Smith podeszła do współlokatorki i usiadła przed nią.
- Lili, żyjesz?
Liliane odgarnęła włosy z twarzy i przetarła ją dłońmi. Zaśmiała się krótko i odpowiedziała:
- Tak, Ashley. Wszystko jest dobrze.


__

- Bo jesteście głupi - skwitowała zaistniałą sytuację Nell. Fred i James spojrzeli na nią z nietęgą miną.
- Nie moja wina, że to czarno magiczne zak…
- Nie, wcale Fredrik! - wybuchnęła szatynka. - To wcale nie ma zależności. Dział ksiąg zakazanych i czarno magiczne klątwy; ani troszeczkę się nie łączą. Ani troszeczkę!
- Nell, pomóż nam - Potter popatrzył na nią z błagalną miną. Schował twarz w dłonie i w oczekiwaniu na odpowiedź opadł na kanapę.
- Nawarzyliście piwa, to teraz je wypijcie - powiedziała. - Macie kilka minut na ucieczkę przed dyrektorką, podobno już tu idzie.
- Ale… - zaczął J, jednak Nella nie dała mu dokończyć. Pogroziła mu palcem z żartobliwym wyrazem twarzy; zaraz jednak jej oczy spoważniały.
- Żadnego “ale” Potter, jeszcze macie szansę uciec. Mogę ją chwilę zatrzymać, ale na waszym miejscu nie liczyłabym na wiele - odgoniła przyjaciół ruchem ręki i odłożyła pergamin z esejem na bok. Spojrzała na ich pełne strachu oblicza. Pokręciła głową i z groźnym wyrazem twarzy dokończyła: - Chcecie żyć?
Jak na komendę wybiegli z Pokoju Wspólnego.
- Tutaj matoły! - zdążyli usłyszeć, zanim ktoś wciągnął ich w ciemność.


__


Została sama. Leżąc na łóżku, próbowała stłumić narastający ból. Jej płuca, głowa i serce pochłaniał żywy ogień. Brunetka przekręciła się na drugi bok, niestety to nie pomogło. Potężny skurcz na chwilę wstrzymał jej oddech. Ślizgonka nie mogła nic zrobić. Zacisnęła pięści i skrzywiła się. Próbowała krzyknąć, lecz z jej ust wydobył się  tylko cichy jęk.
Kolejny skurcz i nierówna praca serca.
Lestrange próbowała zachować zimną krew. Skierowała wszystkie swoje myśli na określony tor. Rusz głową Rosie! To nic takiego. Umiesz sobie poradzić w takich chwilach. Podnieś się! Jeszcze chwila i będzie po wszystkim… Pomyliła się. Ból wzmocnił się niemiłosiernie.
Dziewczyna powoli traciła przytomność. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyła, a raczej uroiła sobie, to malutki wąż pełznący po jej ręce.
Zemdlała.

__


Liliane siedziała na swoim łóżku i obracała w dłoniach otrzymany dzisiaj list. Dalej nie mogła uwierzyć, że jej kuzyn wreszcie do niej napisał. Po długiej przerwie wreszcie się odezwał. Pisał, jak zwykle - zdawkowo i bezpośrednio. Jednak nie przeszkadzało jej to, bo wiedziała, że jest w tym szczery. Tak został wychowany, taki był. Mieszkał w Kanadzie, razem z dziadkami, rodzicami matki bliźniaczek i ojca Blaida. Siostry Riddle i jego dzieliło kilka lat różnicy, co czyniło go starszym od bliźniaczek. Liliane jeszcze raz przeczytała trzymany w rękach list. Westchnęła i wstała z łóżka. Otworzyła szufladę swojego biurka i wyciągnęła z  niej pióro oraz czystą kartkę. Usiadła i zaczęła pisać.

~~~
I jest rozdział 5!
Mamy nadzieję, że przypadł wam do gustu.
Do następnego razu :)
~ Rosie, Nella, Lili

2 komentarze:

  1. fajny wpis, dawaj też do mnie, nie pożalujesze :) wypas owiec Józefów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukasz ciekawych treści do poczytania przed snem? Zajrzyj tutaj do mnie. Nikt się jeszcze nie zawiódł na tym co piszę. Wiele kwestii poruszam które w mediach są przemilczane. Nie boję się trudnych tematów.

      Usuń