poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 2

- Lily...?
Nella i jej siostra wyszły właśnie z pociągu, jako jedne z ostatnich osób. Po opuszczeniu powozów kierowały się w stronę szkoły, przyśpieszając kroku, aby postacie idące za nimi, niczego nie usłyszały. Scorpius i Will prawdopodobnie byli już w połowie drogi, a powodem ich wcześniejszego opuszczenia przedziału, była chęć porozmawiania ze znajomymi, jeszcze przed kolacją. Bliźniaczki domyślały się, o co chodzi. W końcu Ślizgoni chcieli w tym roku zdobyć Puchar Quidditcha, a bez omówienia spraw w drużynie nie daliby rady. Liliane, która po poprzednim sezonie została zapewniona przez kapitana o pozostaniu w drużynie na następny rok, nie musiała uczestniczyć we wstępnych rozmowach, na których ustalano terminy kwalifikacji, zarząd Ślizgońskiego Komitetu Quidditcha, wstępne terminy treningów.
- Liiilkaaa... - powtórzyła Gryfonka, tym razem przeciągle wypowiadając imię siostry. Odpowiedziało jej ciche sapnięcie, wyrwanej z zamyślenia zielonookiej. Zaraz jednak Ily szepnęła, bez emocji w głosie:
- O co chodzi?
- O ciebie - stwierdziła sucho Nella.
Liliane spojrzała na nią z niezrozumieniem.
- Mieliśmy rozpocząć ten temat po imprezie, na prawdę to nie jest dobry czas i miejsce na rozpoczynanie takiej rozmowy, jak nie chcesz spędzić spokojnej imprezy to porozmawiamy po uczcie, ale...  - Ily wyglądała na lekko zaniepokojoną.
- Lil, spokojnie. Nie o to mi chodziło  - powiedziała szatynka, przerywając siostrze. - Miałam raczej na myśli to, że wyglądasz dość dziwnie, wszystko z tobą dobrze? - dodała po dłuższej chwili ciszy.
- Tak, jest stabilnie - wyjaśniła krótko Ślizgonka, odwracając wzrok. Popatrzyła przed siebie, na drogę.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi - Nell wyglądała, jakby ktoś zabrał jej ulubioną książkę... albo lizaka.
- Na prawdę jest ok - stwierdziła jej siostra.
- Nie zbywaj mnie, Liluś - zaśmiała się złotooka, po chwili poważniejąc. - Próbuję prowadzić normalną, czystą, ciekawą rozmowę, przy czym ty mnie zbywasz, a to nie jest miłe.
Liliane przewróciła oczami, nie odpowiadając.
- Proszę cię Ily, zacznijmy znowu rozmawiać normalnie...
- Dobra! To nie zaczynaj takich tematów! Wiesz dobrze co się dzieje i pytasz się czy wszystko ze mną dobrze? - stanęła w miejscu. - Nie, nie jest dobrze! Dobrze skończyło się trochę czasu temu, i raczej nie wróci w najbliższych miesiącach!
Nella zacisnęła szczękę, a jej siostra zaśmiała się cynicznie i poszła dalej. Po chwili uspokojenia, Nell dołączyła do siostry i zaczęła:
- Lily, wiem, że to trudne, ale przestań się zadręczać... a przede wszystkim nie myśl tak dużo. Pomyślisz po imprezie, jak sama mówiłaś. Mamy się tam bawić - chciała na nią spojrzeć, ale natrafiła na pustkę. Jej oczy nabrały lekko czerwonego koloru, a głowa zaczęła pulsować tępym bólem. - Liliane?
- Tu - warknęła bliźniaczka, kucając, wiążąc buta. Nella była oddalona od niej, o dobre osiem metrów, dlatego cofnęła się kilka kroków, zrównując z siostrą. Przez tę chwilę wszyscy zdążyli je wyprzedzić. Ruszyły ramię w ramię, dalszą drogą, docierając do holu, akurat w momencie, gdy McGonagall tłumaczyła pierwszoroczniakom sprawę przydziału. Dyrektorka spojrzała na nie z niedowierzaniem. Jej krytyczny wzrok wyrażał rozczarowanie i gniew. Bliźniaczki szybko weszły do sali, starając się, aby nikt ich nie zauważył i usiadły przy swoich stołach.


__



- Ej Lili? O co chodzi z koszulką Rosie? - zapytał Scorpius nowo przybyłą Nox, ledwie hamując śmiech.
Tamta spoglądając ironicznie na pannę Lestrange, odpowiedziała:
- Takie tam…  babskie sprawy Malfoy.
- Słucham? - blondyn popatrzył na nią pytająco.
Ślizgonka jednak zignorowała to i nalała sobie soku.

__



- Nella! Jak dobrze cię widzieć! - zaśmiał się Fredrik, wstając i przybijając z dziewczyną piątkę.
- Ciebie również Fred - odpowiedziała. - Rose! Chodź tutaj Rudzielcu!
- Przestań mnie tak nazywać! Poza tym, widziałyśmy się w pociągu - wyszczerzyła się panna Weasley, ukazując dołeczki w policzkach.
- Nigdy nie przestanę! - zastrzegła sobie Nell, mimo wszystko przytulając koleżankę jeszcze raz. Potem przyszedł czas na Jamesa, który jak zwykle oczekiwał nie wiadomo czego… dlatego Nox pokazała mu język. Usiadła i napiła się kawy z miodem, słuchając wywodów swoich znajomych na temat obecnego roku szkolnego.

__



Nowi Pierwszoroczni Domu Węża z wielkim podekscytowaniem przyglądali się swoim starszym kolegom. Mimo stresu teraz wszystko poszło po ich myśli, mało tego… Mogli na własne oczy zobaczyć magię Hogwartu.
- Kai, podaj mi marchewkę! - jeden z chłopców krzyknął do swojego przyjaciela.  
Zaraz też rozczochrany brunet podał mu miskę z warzywami.
- Hej, patrzcie! - przerwał jedzenie kolejny mały Ślizgon.  - To Rosie Lestrange, Liliane Nox i reszta!
Natychmiast kilka dziecięcych głów obróciło się w stronę szóstoklasistów.
- Cześć Rosie! - do uszu dziewczyny doszło wołanie z końca stołu. Odwróciła się w tamtą stronę i rozpoznała jej nowych “przyjaciół” z powozu. Jak najszybciej schyliła głowę, mamrocząc coś pod nosem, o nękaniu.
- Lestrange wreszcie znalazła przyjaciół? - odezwało się kilka dziewczyn z jej rocznika.
Ślizgonka podniosła powoli wzrok, przeszywając nim wszystkich dookoła.
- Dziękuję za troskę, Linet. Miło wiedzieć, że ktoś tak bardzo interesuje się mną i moim życiem - córka Belli krótko podsumowała co myśli.
- Twoim życiem? Ciekawe co w nim takiego ekscytującego, hmmm? Może jakieś ciekawe wydarzenia? Przyznaj się. Jak to jest być w tym samym… klubie, co Puchoni?
- Kto jak kto, ale ty powinnaś to wiedzieć. W końcu to dzięki tobie Ślizgonki zaczęły się nim interesować - skwitowała Lestrange, wracając do jedzenia naleśnika.
- Ty…
- Daj spokój, Linet - przerwał jej Malfoy. - Wszyscy dobrze wiemy, że Zabini dał ci kosza. Nie musisz nam przypominać tego żałosnego czasu, kiedy próbowałaś wcisnąć mu eliksir miłosny.
- Jak śmiesz zarzucać mi coś takiego?!
- Siedziałaś przylepiona do drzwi naszego pokoju. Nigdy tak często, jak wtedy nie używaliśmy zaklęcia wyciszającego - zadrwił z niej.
- Chyba w waszych snach! Ja tylko grzecznie podeszłam spytać się, czy macie książkę z obrony.
Tamten kręcąc głową z politowaniem, obrócił się do przyjaciół, tym samym kończąc dyskusję.

__



- A ty jak spędziłaś wakacje, Nell? - spytała Rose, sięgając po kolejny kawałek ciasta.
- A… cóż. Siedziałam w domu…
- Serio? - Fred spojrzał na nią krytycznym wzrokiem, a od nieprzyjemnej odpowiedzi uratowała ją zmiana tematu.
- Ej, widział ktoś Carmen? - zapytał James, na co Nella zaczęła rozglądać się wokół. Czyżby Francuzka spóźniła się z wejściem przez bramę? Nie, przecież Ily i ona były ostatnie. A może… coś jej się stało?
- Mówiła, że głowa ją strasznie boli, więc Dyrka zaprowadziła ją do pani Pomfrey. Powinna być w dormitorium, gdy wrócimy - wyjaśniła panna Weasley, na co złotooka odetchnęła z ulgą. Gdy ich dzisiaj odwiedziła w przedziale, panna Frostie spała.
- Oby to tylko głowa - Nella odważyła się na nikły uśmiech. Postanowiła jednak zjeść coś, oprócz wypicia marnej, zbożowej kawy. Zrobiła sobie kanapkę z białym serem i kiszonym ogórkiem.
- Nella? Jesteś pewna, że chcesz to zjeść? - zaśmiał się Fred.
Dziewczyna spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, na co chłopak uniósł ręce w geście poddania.
- Mi to smakuje, a ty się nie znasz! - warknęła, jednocześnie nie mogąc powstrzymać uśmiechu, wywołanego miną Gryfona.
- Daj spróbować - Weasley przechylił się nad stołem i wyrwał kanapkę Nelli z rąk. Nawet nie patrząc na przyjaciółkę, pochłonął jej jedyne jedzenie w kilka sekund.
- I co, smakowało? - spytała zaciekawiona sytuacją Rose.
- Nawet, nawet. Chyba zrobię sobie jeszcze jedną! - zawołał i chwycił nóż gestem pełnym optymizmu.
- Nie sobie, tylko mi - rzekła spokojnie szatynka. - A jak nie, to naślę na ciebie James’a!
- Ej, ja nie jestem narzędziem! - żachnął się Gryfon, również chwytając za nóż, którym począł uderzać w broń Fredrika.
Nella spojrzała znacząco na Rose, po czym wstała i przesiadła się kilka miejsc dalej, a jej przyjaciółka podążyła za nią.

__

W czasie kiedy Malfoy rozwiązywał konflikty ze Ślizgonkami, Rosie znów całkowicie odpłynęła. Jej myśli skupione były tylko i wyłącznie na tym, by nie zabić paru osób. Zdawała sobie sprawę, że wszyscy doskonale wiedzą o dominującym w niej uczuciu. Mimo to wbiła wzrok w stół udając, że spływa to po niej, jak po kaczce.  
Will cały czas bacznie się jej przyglądał. Wiedział, że to nie docinki dziewczyn tak na nią działają. Mimo to postanowił coś temu zaradzić. Skupiając jej wzrok na sobie, poprzez pomachanie Lestrange przed twarzą, powiedział bezgłośnie, że będzie na nią czekał po kolacji przed salą.
Ta skinęła głową, dając tym samym znak, że zrozumiała. Następnie nalała sobie herbatę i poczęła ją powoli pić.
Czuła się dziwnie. Była wyspana, ale miała wrażenie, iż jakaś ściana odcięła ją od reszty. Wydawało się jej nawet, że nie do końca rozumie wszystko wokół.  
Nie dziwiła się temu. Kolejny raz życie dziewczyny wywróciło się do góry nogami.  Chciała to na spokojnie przetrawić. Obmyśliła nawet w jaki sposób. W całym tym kłębie myśli, pojawił się zbawczy pomysł zaszycia się gdzieś w pokoju i kontemplowania wraz z alkoholem, kiedy cała reszta będzie na dyskotece. Dodając sobie tym otuchy, wzięła się w garść i zjadła ostatniego placka z owocami.


__



- Rose, pora się zbierać - zagadnęła wesoło panna Nox, dopijając drugą już herbatę. Wstała, ciągnąc za rękę Rudą. Wyszły z sali, jako jedne z pierwszych i udały się do dormitorium. Weszły razem do Pokoju Wspólnego, który pozostał taki sam od ich pierwszego roku i skierowały się w stronę schodów. Ich pokój był ostatni, po prawej stronie korytarza.
- Wystrój trochę się zmienił, prawda? - dopiero teraz, po słowach koleżanki, Nell zaczęła zauważać szczegóły. Jednym z nich był inny kolor ścian, który zamiast jarzyć się na złoto, stał się bordowy. To jej bardzo odpowiadało. Popatrzyła na sufit; można było zauważyć tam wielkiego lwa, jak na godle szkoły. Meble się nie zmieniły (zrobione były z drewna orzechowego), podobnie jak ich ustawienie. Łóżka z miedzianymi baldachimami, stały w idealnym rzędzie. Naprzeciwko nich ustawiona była trój-osobowa kanapa, obok niej pojedynczy fotel, a za nimi kominek, w kierunku którego obrócony był cały sprzęt. Jak to u Gryfonów bywało, pokój miał dwa duże okna, z których rozciągał się widok na błonia. To miejsce, zarezerwowane było dla Nelli. Środkowe posłanie zaklepała sobie Rose, a od strony drzwi spała Carmen Frostie, której rzeczywiście teraz tutaj nie było.
Nell pokiwała szybko głową.
- Chyba została w Skrzydle Szpitalnym… - szepnęła bardziej sama do siebie, podchodząc do kufra i rozpakowując go za pomocą magii. Ubrania wylądowały w jednej z szaf, a książki na jej osobistym biurku.
- Nie przejmuj się, to Cara. Ona nie ma problemów ze zdrowiem… to ta cała francuska siła! - zaśmiała się Ruda, również rozpakowując swoje rzeczy.
- Właśnie o to chodzi, Rose. Ona nie ma problemów ze zdrowiem - powtórzyła Nell, wybierając pierwszą lepszą sukienkę i swoje niezawodne tenisówki, nadające się na zabawę. - Idę pod prysznic.
- Byle szybko, bo muszę się zrobić na bóstwo!


__


Kiedy Malfoy i reszta paczki skończyła posiłek, wstali od stołu i skierowali się do dormitorium. Rosie zgodnie z umową odczekała chwilę i wyszła przed salę. Przy schodach czekał na nią Zabini.  
- Hej - powiedział na przywitanie.
- Hej - odpowiedziała dziewczyna.
- Jak się trzymasz? - zapytał.
- Stabilnie. Dalej lekko w szoku, ale nie najgorzej - zrobiła hardą minę.
- Na pewno?
- Zabini. Nie będę się nad sobą użalać - złapała się za przedramię. -  Ja bardziej… hmmm… Jestem skołowana. Znowu coś się zmienia, a w dodatku jestem pewna, że ta zmiana będzie miała duże konsekwencje - powiedziała, ewidentnie będąc zamyśloną.
- Dobrze, w takim razie do sedna - spojrzał na nią cwaniacko. - Opowiedz mi historię tego pięknego napisu na twojej bluzce.
Ta popatrzyła na niego pytająco, po czym odezwała się:
- Jest to kolejny efekt idiotycznych pomysłów bliźniaczek. One we dwie i nuda… To nie jest najlepsze połączenie.
- Rozumiem. Czyli innymi słowy pozostaje nam tylko jedno - wyszczerzył się szeroko. - Zemsta.


__


- Rose?! - Nella wybiegła z łazienki, z niezwykle przerażoną miną.
Panna Weasley, która obecnie stała przed szafą, a raczej jej pozostałością, ponieważ połowa rzeczy leżała na ziemi, w jednym wielkim bałaganie, spojrzała na Nox. Gryfonka miała wielkie wypieki na policzkach i załzawione oczy. Potem Rose przeniosła wzrok na coś turkusowego, co zasłaniało prawdziwe włosy Nelli. Zakryła usta ręką.
- Masz zielone włosy! - krzyknęła, ani trochę nie pomagając przyjaciółce, która teraz usiadła, nadal w samym ręczniku, na łóżku.
- Jak bardzo źle jest? - zapytała słabym głosem. Mogła nie używać tej głupiej odżywki, ona nawet nie wiedziała czyje to było… ale w sumie z dziewczynami miały umowę, że pożyczają od siebie co chcą…
Tylko...  po jaką cholerę jedna z nich trzymała magiczną farbę do włosów?!
Zanim zdążyła wszystko sobie dwa razy przemyśleć, drzwi otworzyły się, a w nich stanął Fred, James i Tomm Thomson, wraz z Carmen. Potter nie zauważając niczego dziwnego, wszedł dziarskim krokiem do pokoju Gryfonek, a za nim podążyli koledzy i blondynka, którą podtrzymywał Thomson.
- Moglibyście pukać! - warknęła złotooka, jednocześnie zasłaniając się kocem. James spojrzał na nią ze zdziwieniem...?
- Przyprowadziliśmy ci Carmen… a ty jeszcze masz problem. A w ogóle, co ci się stało z włosami?
Nella westchnęła.
- Sama nie wiem. Cześć Car - powiedziała bez emocji, no co dziewczyna kiwnęła jedynie głową, widząc w jakim stanie jest szaty… no, teraz już nie szatynka.
Siedzieli chwilę w ciszy, w której Riddle zdała sobie z czegoś sprawę.
- To pewnie Rosie - powiedziała wstając. Ruszyła do łazienki, ciągnąc koc po podłodze i bez słowa pożegnania zamknęła drzwi. Zaraz potem wysuszyła włosy, spięła je w zwykłego, niezdarnego koka. Założyła kremową sukienkę i czarne trampki. Przejrzała się w lustrze. Nie jest tak strasznie - przekonała samą siebie, sprzątając.
- Ale wojna się zaczęła… - wyszeptała, w myślach już układając plan.


__


- Myślisz, że on nam je da? - zapytała brązowowłosa, idąc za Willem w stronę Gryffindoru.  
Po bardzo długiej naradzie Ślizgoni obmyślili co zrobią. Postanowili przefarbować dziewczynom włosy. Niby nic specjalnego, ale efektownego. W sam raz jako odwdzięka za przyozdobienie garderoby Rosie i idealny sposób na zrelaksowanie się.
- Czy ja wiem? Pewnie trzeba będzie go jakoś urobić - odpowiedział Zabini.  - Rosie, pospiesz się!
- Idę, idę - powiedziała wyrównując krok z chłopakiem. - Ej, czy to nie jest przypadkiem Weasley? - zapytała po chwili widząc Gryfona idącego w stronę portretu Grubej Damy.
- Weasley! - krzyknął Zabini.
Fredrik słysząc wołanie, przystanął.
- Kogo przyniosło w te strony? - odezwał się Gryfon.  - Mała psychopatka i najlepszy przyjaciel Malfoy'a? - podniósł jedną brew do góry.
- Wiem, wiem. Doświadczasz teraz szoku, że doznałeś takiego zaszczytu - zaczął od niechcenia Zabini. - To teraz konkrety - razem z dziewczyną, podeszli do Fredrika.  - Mamy pewien interes do ciebie...  A właściwie, to do twojego towaru.
- Że słucham?
- To co słyszysz - odezwała się Rosie. - Potrzebujemy farb do włosów - dodała półgłosem.
- Czyżby psychopatka zmieniała swój image? - odparł z kpiną Gryfon.
- Nie mój - uśmiechnęła się podejrzanie.
- Konkretniej?
- To już nie twoja sprawa - wciął się Will.
- W takim razie...  Do nie widzenia - skwitował tamten.
- Ej no! Weasley! My chcemy tylko dobić targu. Jeśliś taki ciekaw komu chcemy zrobić ten kawał, to wiedz, że te osoby mają powiązanie ze Slytherinem - Lestrange przytrzymała chłopaka za ramię. - To jak? - zapytała po chwili.
Gryfon przyjął pozę myśliciela, jednak po krótkim czasie namysłu zgodził się dokonać transakcji.
- Jakie kolory? - zapytał. Magiczne farby dawały możliwość uzyskania każdego koloru świata. Wystarczyło odpowiednio je zakląć.
- Turkus i rudy - odparła pewnie Ślizgonka.
Fred skinął głową i na kilkanaście minut zniknął za obrazem Grubej Damy. Kiedy wrócił, w ręku trzymał małe pudełko.
- To będzie 20 Galeonów - powiedział podając Rosie paczkę.
- Emm... - wymamrotała dziewczyna, która uświadomiła sobie, że nie wzięła pieniędzy. Zabini widząc jej zakłopotanie, sam zapłacił należną kwotę.
Potem Ślizgoni wraz z Gryfonem, bez słowa rozeszli się, każdy w swoją stronę.
Rosie razem z Zabinim po dokonaniu transakcji, musieli teraz wymyślić jak podrzucić dziewczynom farby. O Lili się nie martwili, ale problem pojawił się przy jej siostrze.  
- Will? Jak zamierzamy to - wskazała na paczuszkę - przemieścić do łazienki Nelli?  
Chłopak na chwilę się zamyślił.
- Hmmm... No tak - powiedział sam do siebie. - Hej Merry... - zaczepił prefekta Domu Lwa.
- Czego chcesz?  - odpowiedziała bez wyrazu.
- Potrzebujemy twojej pomocy.  Nella zapomniała szamponu.  Mogłabyś go jej zanieść do pokoju?  
- Aha... No dobrze - speszyła się lekko.
Rosie podała jej jedną z butelek. Musiała przyznać, że mimo wszystko Gryfon się postarał. Oba opakowania wyglądały jak etykiety odżywek.
Merry wzięła buteleczkę i poszła ją zanieść.
Rosie gratulując Ślizgonowi charyzmy udała się z nim do Lochów. Następnie gdy byli w Pokoju Wspólnym, rozdzielili się. 
Lestrange bez większego problemu weszła do swojej łazienki, którą dzieliła z Lili i jeszcze jedną dziewczyną, po czym dolała farbę do szamponu przyjaciółki.


__

- O Will! Gdzie się szlajałeś?  Impreza zaraz - Scorpius przywitał nowo przybyłego Zabiniego.
- Wiesz Scorpius... Takie tam, babskie sprawy - Will zaśmiał się, udając Liliane, przez co Malfoy i Tim wybuchnęli śmiechem.
- Yhym…  rozumiem, że takie tam spotkanie z małą psychopatką? - zagadnął Nott, unosząc wymownie jedną brew.
- Tak. Szykowaliśmy małą zemstę na naszych kochanych bliźniaczkach - powiedział Will z miną znawcy.
- Ty i ona w jednym spisku? Boję się efektu tego połączenia - parsknął Tim.
- Bój się, bój, ale bardziej niech boją się dziewczyny - stwierdził Will z niecnym uśmiechem.
- Tia… Swoją drogą, to ciekawe co wymyśliliście. Stój, nic nie mów - wyszczerzył się Malfoy, uciszając przyjaciela, gdy ten tylko chciał otworzyć usta. - Wiem, że dowiemy się dopiero na imprezie.
- No właśnie impreza. Scorpius ja już jestem gotowy teraz twoja kolej - powiedział Timothy i rozciągnął się na łóżku.     
__


Nella miała nadzieję, że gdy w końcu opuści łazienkę, nie zobaczy nikogo oprócz swoich współlokatorek. Niestety, przeliczyła się.
Chłopcy siedzieli na kanapie, rozmawiając ze sobą i co chwile wybuchając śmiechem. Rose była zaraz obok drzwi od łazienki, więc gdy panna Nox wyszła, Ruda dostała nimi boleśnie w plecy. Carmen znowu nie było.
- Nie powinniście się szykować? Zostało wam pół godziny - zapytała przyjaciół. W odpowiedzi panna Weasley szybko zniknęła za drzwiami, a panowie pomrukując ciche przekleństwa, wyszli, na pożegnanie rzucając “do zobaczenia”. - Nie wiarygodne, że aż taką wagę przywiązują do ubioru…
- Prawda? - odezwał się za nią damski głos z akcentem. - James i Tomm to może jeszcze, ale Fred?
- Znasz ich, Carmen. Jak jeden to i reszta… - odpowiedziała szatynka, robiąc miejsce obok siebie i wskazując jej na nie. Gdy blondynka usiadła, zaczęły pozmawiać na różne tematy, poczynając od przyszłego nawału zajęć, zahaczając o zachowanie kolegów i koleżanek z ich roku, kończąc na przyszłym sezonie Quidditcha.

__


Lili poszła do swojego dormitorium, dzielonego z Rosie i niejaką Smith. Jej przyjaciółka siedziała w kącie łóżka w dresie i z rozczochranymi włosami.
- Cześć - rzuciła szybko czarna, po czym usiadła obok niej na łóżku.
- Hej - odpowiedziała luźno Rosie.
- O czym tak intensywnie konwersowałaś z Zabinim, co? - Lili wbiła w koleżankę podejrzliwy wzrok.
- Nie twój interes - powiedziała sucho Ross.                                                                                                                           
- Oj dobra, dobra - zaśmiała się Lil. - Gdzie Smith?
- A bo ja wiem? Ily idź się szykować - powiedziała Rosie.
- A ty nie szykujesz się? - zapytała, szperając w szafie, Nox.
- Oddam się “czytaniu” podręcznika do zielarstwa… albo typowym dla szkolnej psychopatki czynnościach. No wiesz…  będę robić listę moich ofiar.
- Bardzo ekscytujące zajęcia, chętnie bym do ciebie dołączyła, ale wiesz planujemy tą imprezę od wakacji i głupio byłoby nie przyjść… Też chętnie zostałabym - Lily ponownie usiadła na łóżku przyjaciółki.
- Dlatego ja od początku miałam to gdzieś - Rosie sięgnęła po jedną z ulubionych książek Ślizgonów… czyli Zielarstwo z pewnym… dodatkiem. - Preferuję las.
- Ale wiesz, że możemy stworzyć plenerową imprezę w leśnym Pokoju Życzeń - Nox za wszelką cenę próbowała namówić Ross na pójście wraz z nią.
- Zapominasz,  że jestem odludkiem…  Za dużo idiotów tam będzie, a poza tym, ściana dotrzyma mi tu towarzystwa… książeczki też - twarz Lestrange przyjęła chytry wyraz.
- Kochasz ścianę bardziej ode mnie? I wolisz “czytać Zielarstwo” beze mnie? Zrobiło mi się smutno - Liliane zrobiła posępną minę.
Rosie w odpowiedzi uśmiechnęła się i wyciągając butelkę, wzięła duży łyk.
- Ale tam będzie tego więcej i będzie więcej gatunków i ja tam będę choćby na chwilę i Scorpius ze swoim fanclubem, który prawdopodobnie znowu ma akcję “czerwony stanik dla Malfoy'a” i Will i Nella z Gryfonami i ja i więcej butelek - wymieniała po kolei Lil.
- Idź się lepiej szykować Ily - odpowiedziała poważnie Ross.
- I tak cię to nie ominie, Rosiaczku - uśmiechnęła się wrednie, wychodząc do łazienki.
- Ciekawe kto będzie się śmiał ostatni... kochana - powiedziała cicho Rosie, gdy usłyszała szum wody dobiegający spod prysznica.


Po 20 minutach...
- ROSIE!? - krzyknęła rudowłosa Liliane, wychylając się z łazienki.
Słysząc to i widząc jaskraworude włosy przyjaciółki, Rosie roześmiała się w głos.
- Jak to zmyć?! - krzyknęła Lily.
- Nijak. Samo się zmyje… kiedyś.
Liliane podeszła do szafy szczelniej owijając się ręcznikiem i wyciągnęła z niej jedną z sukienek panny Lestrange i rzucając ubraniem w dziewczynę, powiedziała z wrednym uśmiechem:
- Zbieraj się, idziemy balować!
- Nie…
- Jak ja jestem pofarbowana ala’Weasley, to ty idziesz na imprezę. Czy tego chcesz, czy nie - powiedziała stanowczo Nox, wracając do łazienki.


__

- Może być? - Zapytała Lil, robiąc obrót.
- Tak. Wyglądasz prześlicznie Rudzielcu - zaśmiała się Lestrange.
- Rosie!
- No co? - zrobiła minę niewiniątka. - Dobrze już nic nie mówię... - dodała widząc minę panny Riddle. - Idziemy?
- Taa. Chodźmy - burknęła Lily.
Po drodze nie rozmawiały. Każda myślała nad własnymi sprawami.
Rosie nad tym jak impreza będzie wyglądać. Jej myśli skierowały się też ku niechęci do przebywania wśród ludzi. Została zmuszona do pójścia, a wcale nie miała na to ochoty. Rozmowa z pociągu odbijała się echem w jej głowie.
Liliane zastanawiała się, co będzie tam w ogóle robić. Nigdy nie należała do osób dużo imprezujących. A jak już, to w gronie zaufanych znajomych. Teraz zaczynała się dopiero obawiać, co może się stać.
Na miejscu miały spotkać się z Malfoy’em i Zabinim, ale tamtych jeszcze nie było.
- Myślałam, że to my będziemy się dłużej szykować - westchnęła Lestrange.
- Znasz ich. To panienki… - stwierdziła Lily.
- Kogo tutaj nazywasz panienką, księżniczko? - warknął Malfoy razem z Willem i Timem podchodząc do dziewczyn.
- Nie mów tak na mnie! - odwarknęła Liliane.
- Niby jak... ah. Ruda księżniczka Nox! Co ci się stało z włosami? - uśmiechnął się zadziornie.
- Nie żyjesz, Malfoy - syknęła. - Zapytaj swojej kuzynki, co się z nimi stało!
Scorpius zaczął się śmiać i pogratulował Rosie dobrej zemsty. Na korytarz weszła Nella z turkusową burzą włosów. Wyglądała niczym Mała Syrenka.
- Okay... Lili jest ruda. To jeszcze zrozumiem, ale ty Nell? - Tim spojrzał na Nellę, jak na kosmitę.Ta w odpowiedzi zabiła go wzrokiem. Po czym popatrzyła na Rosie i powiedziała do niej bezgłośnie, że ją również zabije.
- Ale się wystroiłyście - Will próbował zmienić temat.
- Lili rzucająca we mnie moją sukienką… Idealna stylistka - córka Belli uśmiechnęła się sztucznie.
- To jak? Kto wymyśla? - zapytała, przerywając niezręczną sytuację, Nell.
- Ogólnie to wiemy co i jak będzie wyglądać, ale wolimy zdać się na was - Will popatrzył na dziewczyny. - Która na ochotniczkę? - dodał po krótkiej przerwie. Nikt się nie odzywał, wszyscy patrzyli się po sobie.
- Tak, to się raczej nie dogadamy - podsumowała ciszę Rosie.
- Dobra. Ja to zrobię - Lili  przeszła trzy razy pod ścianą. Po chwili sala była gotowa, i ku zaskoczeniu przyjaciół, nie wyglądała tak, jak przypuszczali. Pokój zmienił się w las. Wszędzie były sznury białych lampek choinkowych, które nie tylko dawały światła, ale też nadawały klimat. Nie było stołów, kanap ani krzeseł, tylko koce w kolorach wszystkich domów, rozłożone na trawie. Znajdowało się tam też miejsce dla DJ’a, bar oraz część służąca do tańca.
- Wow, Lili. Nie wiedziałem, że  jesteś taka... dziewczęca - powiedział zaglądając do środka Scorp.
- Przymknij się Malfoy. Wchodzicie? - zapytała zniecierpliwiona Lily trzymając drzwi.
- Em... bo ja tak jakby zaprosiłam Jamesa, żeby przyszedł szybciej i... - Nella nie skończyła zdania, ponieważ Scor wykrzyknął:
- Potter'a?!
- Scorp... nie denerwuj się. Nie ma po co - rzekła Liliane po chwili ciszy i zabijania Nelli wzrokiem.
- Właśnie kuzynie. Nie denerwuj się  - Rosie znacząco spojrzała w stronę starszej Riddle, która stała oparta o otwarte drzwi, aby się nie zamknęły. Po chwili czekania na korytarzu pojawił się James Potter.
- Cześć - chłopak podszedł i stanął obok Gryfonki, obejmując ją jedną ręką w pasie. - Liliane, córko Bellatrix… - skinął na obie dziewczyny.
- Ona ma imię - przecedził przez zęby Will.
- Daj spokój, Demon - uśmiechnęła się perfidnie Ross.  - Witaj synu Harry’ego - niemalże wypluła te słowa. - Czyż...
- James - przerwała jej złotooka. - Przestań. To moja przyjaciółka i należy się jej taki sam szacunek jak mi.
- Dobrze. Przepraszam - zironizował Potter.
- Niech będzie. Ty Will... się nie denerwuj, a ty James pamiętaj, że ona ma imię. Dobrze? - skwitowała Nella.
- Tak, tak, rozumiem - westchnął Potter. Reszta zostawiła to bez komentarza i wszyscy razem weszli do Pokoju Życzeń.


__


Lasek coraz bardziej wypełniał się ludźmi, DJ puszczał rytmiczną muzykę, a barman miał dużo pracy. Bawili się wychowankowie wszystkich domów, w różnym wieku. Większość była mile zdziwiona wystrojem. Nad chordą dzieciaków czuwali prefekci, którzy mieli potrzebę pilnowania i sprawowania kontroli nad uczniami.  


Liliane zgubiła się wśród uczniów, nie mogła znaleźć ani Rosie, ani chłopaków. Nagle w tłumie zauważyła znajomą sylwetkę.
- Melissa? - Lily podeszła do niewysokiej dziewczyny. Ta na dźwięk swojego imienia odwróciła się. Miała oliwkową karnację, ciemne oczy i brązowe włosy z blond końcówkami. Była ładna. Miała na sobie krótkie spodenki z wysokim stanem, czarne trampki i szarą bluzkę ze stokrotką. Włosy miała przewiązane niebieską bandanką co oddawało jej przywiązanie do Ravenclawu.
- Lily? Co się stało z twoimi włosami? Napadli cię Weasley’owie i zaszantażowali abyś wyszła za  jednego z nich, a potem, gdy spałaś, przefarbowali cię na rudo? - zapytała śmiejąc się Krukonka.
-  Aż takiej tragedii to nie było. Rosie zemściła się na mnie za wakacyjną metamorfozę garderoby, to długa historia - zaśmiała się Lil. - Czemu nie widziałam cię na uczcie?
- Bo spóźniłam się na pociąg i dotarłam dopiero po uczcie - wyjaśniła Melissa.
Dziewczyny usiadły na zielonym kocu i rozmawiały dobre pół godziny, popijając piwo kremowe, czy inne trunki. Dzieliły się wspomnieniami z wakacji, opowiadały historie i uzupełniały brak kontaktu przez ostatnie miesiące. Znały się od pierwszego roku. Szybko złapały kontakt. Nie łączyła ich większa przyjaźń. Kolegowały się, były swoją odskocznią od własnych domów, przyjaciół otoczenia. Mogły ze sobą rozmawiać o wszystkim i miały pewność, że nikt się nie dowie o ich tematach. Melissa była jedyną osobą z poza Slytherinu, z którą Lily w jakikolwiek sposób mogła się dogadać.


__


Rosie założyła słuchawki od swojego odtwarzacza MP3 i zaszyła się w kącie, głaszcząc widmową wiewiórkę. Bardzo jej się nudziło. Pomimo wielkiego przyjęcia, ona wolałaby siedzieć z butelką zakazanego trunku i podrzucać poduszką. Nie mogła… Nie potrafiła się bawić ze świadomością posiadania horkruksa na nadgarstku. Wolała spędzić wieczór na rozmowie ze samą sobą, odreagować, a później nie pójść na lekcje i zwalić to na ból brzucha. Jednak była tutaj. Z wiewiórką na kolanach. Widok rozbawionych ludzi przyprawił ją o mdłości. Głośno wzdychając, popatrzyła w rozgwieżdżone niebo, które było tylko złudzeniem, wytworzonym przez Pokój Życzeń, na suficie.


__


Nella w jednej chwili zapomniała o strudzeniach dzisiejszego dnia… o siostrze, o tajemnicach, a przede wszystkim o nich. Stała właśnie, opierając się o drzewo, trzymając pierwszego, nie zaczętego jeszcze drinka, w ręku. Zastanawiała się, gdzie zniknął James. W końcu zostawił ją tutaj, prosząc, aby chwilę poczekała. Nie miała ku temu oporów, w końcu mu ufała, prawda? Zamieszała trunkiem, delektując się jego zapachem. Miała właśnie wziąć potężnego łyka płynu, gdy ktoś pociągnął ją za rękę, na parkiet-polanę. Plastikowy kubek poleciał na ziemię, niknąc w podłożu. Złotooka spojrzała ze zdumieniem na swojego nowego partnera, który objął ją mocno w talii… że też akurat teraz musieli zagrać wolnego!
- Fred!? Myślałam, że zostałeś w dormitorium! - mimo spokojnej piosenki szatynka musiała się trochę natrudzić, aby chłopak ją dosłyszał.
- Miałem, ale James po mnie przyszedł! - Nella pokiwała głową w odpowiedzi. Kiwali się przez chwilę w rytm Ed’a Sheerana. Gdy piosenka dobiegła końca, Fredrik zaczął:
- Masz może ochotę na jakiegoś drinka?
- W sumie to chyba tak - uśmiechnęła się lekko, idąc za nim. Ciekawe co z James’em…


__


Po tym jak Melissa poszła do swoich znajomych, Lily została sama. Poszła do baru i poprosiła o coś mocnego. Wypiła drinka jednym tchem i poprosiła o następnego, którego też szybko wysączyła. Wzięła jeszcze jedną butelkę trunku odeszła od baru, po czym usiadła pod jednym z drzew. Patrzyła na tych wszystkich bawiących się, beztroskich ludzi i zastanawiała się czemu ona nie może być taka jak jak oni. Wolni, bez poważnych problemów. Wypiła całą butelkę i wrzuciła ją do pobliskiego kosza. Nie potrafiła się tak całkowicie wyluzować, grała, że wszystko jest dobrze, a tak na prawdę rozpadała się w środku. Odcinała swoje uczucia, starała się nie myśleć, nie zastanawiać i alkohol jej to ułatwiał. Musiała się dzisiaj wyluzować jeśli w następnych dniach chce porozmawiać z dziewczynami o tym co się stało. Nagle do Ślizgonki dosiadł się Nott z butelką w ręce.
- Cześć, jak impreza? - zapytał się chłopak i napił się z butelki.
- Tak sobie - odpowiedziała beznamiętnie.
Timothy podał dziewczynie swoją butelkę.Ta wzięła duży łyk i oddała szkło Ślizgonowi.
- Dobre. Co to jest? - zapytała, oblizując wargi.
- Czysta z Miętą. Dobre, ale ostatni Arbuzowy Eksperyment był lepszy - powiedział chłopak.
- Masz rację, był o dużo lepszy. Szczerze mówiąc, był lepszy od większości rzeczy jakie piłam. Nawet moja ukochana Krwawa Zemsta nie jest taka dobra - dziewczyna oparła głowę o pień i przymknęła oczy.
- Ha! - Tim dumnie wypiął pierś, przyjmując komplement dotyczący jego drinków.
- Podniosę twoje ego. Jesteś najlepszym barmanem jakiego znam, może oprócz Rosie, jej nigdy nie pobijesz - skwitowała lekko wstawiona Ily. - A tak właściwie to co robiłeś przez wakacje, bo praktycznie chyba tylko dwa razy się spotkaliśmy, a w pociągu… sam wiesz, inne przedziały i tak dalej.
- Yhym - odparł, po czym zaczął długi wywód, zdając relację z wolnych dni. Lily słuchała go piąte przez dziesiąte i tylko co chwilę kiwała głową, że rozumie, bądź przytakiwała koledze.


__


Rosie dalej siedziała pod sosną. Było to drzewo na uboczu, niewidoczne w gąszczu. Nikt miał jej nie znaleźć. Jednak ktoś musiał pokrzyżować jej plany. Podnosząc głowę, zobaczyła Will’a, wraz z dwiema szklanymi butelkami. Automatycznie podniosła się do pozycji stojącej. Chłopak podał dziewczynie jedną z butelek.
- Cześć Ross, jak samopoczucie? - zapytał Zabini, popijając napój.
- Idealnie - westchnęła ironicznie i wzięła duży łyk, który, gdy tylko poczuła smak, wypluła. - Co to jest? - skrzywiła się.
Will zaśmiał się, po czym z sarkastycznym uśmiechem powiedział:
- To Łyk Jednorożca, Smith ostatnio mówiła, że dobre, więc wziąłem na spróbowanie. Nie smakuje?
Ta popatrzyła na niego, jak na idiotę. Wyrwała z jego ręki drugą butelkę i wzięła duży łyk.
- Jeśli chciałeś mnie otruć, to arszenik jest całkiem spoko - odparła.
- Arszenik jest zbyt oczywisty, lepszy byłby już jad gogołaka plamistego, bo paraliżuje, a dopiero po drugiej dawce uśmierca - wzruszył ramionami chłopak.
- Ty na serio czytasz te idiotyzmy z podręczników? Poza tym. Jest on wyczuwalny. Arszenik nie - wyszczerzyła się dziewczyna. - A na pewno nie w mocnej whisky.
- Jakbym do tego świństwa - wskazał na trzymaną przez dziewczynę butelkę z Łykiem Jednorożca - dodał jad gogołaka, a ty byś łyknęła, a potem napiła się z drugiej butelki, w której też byłaby trucizna, to zginęłabyś - dokończył.
Ross patrząc się na niego dziwnie podjęła:
- Dobrze wiedzieć, że chcesz mnie wykończyć, Zab - uśmiechnęła się jednym z jej tajemniczych uśmiechów.  
- Wiesz, zawsze wolę uprzedzić swoje ofiary przed morderstwem, aby miały tą świadomość, że to ich ostatnie chwile na tym świecie - powiedział poważnie. Po chwili jednak wybuchnął śmiechem.
- Williamie Zabini. Uważaj, bo powiesz coś nie w czas i nie będzie do śmiechu - zacytowała jego matkę, z bardzo poważnym wyrazem twarzy.
- Weź przestań, co tym razem może pójść nie tak? To, że urodziłem się w dzień pechowca nie oznacza, że zawsze będę miał coś zrobić źle - powiedział i łyknął z butelki, którą oddała mu koleżanka.
Między nimi zapanowała cisza. Przerwał ją dopiero Will, pytając:
- Jak Czarna zniosła swoją zmianę imagu?
- Teraz powinnam się mieć na baczności - wzruszyła ramionami. - Może zabije mnie we śnie - kącik ust lekko się uniósł.
- Co ty, ona nie byłaby do tego zdolna - powiedział, ale po chwili wybuchł śmiechem. - Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.Tak serio, to ona mimo wszystko nie zabiłaby cię w śnie, ma dziewczyna chyba jakiś honor…
- Ale wiesz. Mierząc się z psychopatką nie miałaby szans - wyszczerzyła się głupio, po czym wołając wiewiórkę, zaczęła ją głaskać.
- A Nella składała ci już jakieś protesty, czy reklamacje? - zapytał, po chwili dość niezręcznej ciszy.
- Jeszcze nie - odparła. - A co ty się tak wypytujesz? Boisz się, że ciebie też dosięgnie gniew bliźniaczek Nox?
- Nie, po prostu próbuję znaleźć temat, nie nawiązujący do trucizn, broni, bicia, alkoholu, chorób psychicznych, uszkodzeń zdrowotnych, problemów życiowych i czajników - wyjaśnił chłopak, opierając się o drzewo.
- To wybacz, ale ja dzisiaj nie jestem dobrym kompanem do takich rozmów - zaśmiała się smutno Rosie.
- Przestań się tym przynajmniej na razie przejmować. Ona wam to wyjaśni i pomyślicie jak rozwiązać tą całą chorą sytuację. A jak chcesz iść to mogę cię odprowadzić do Pokoju Wspólnego, żebyś nie chodziła sama po nocy, a widzę, że niechętnie tutaj siedzisz - powiedział chłopak przeczesując palcami grzywkę.
- Nie dadzą mi potem żyć w dormitorium. A tak, to siedzę sobie tutaj z wiewiórką, słuchawkami… I wcale nie wysysam w tym momencie twojej energii życiowej - skwitowała. - Nie siedź tu, bo zaraz będziesz smęcił tak, jak ja.
- Uspokój się i chodź ze mną do ludzi, o tam - wskazał bar. - Weźmiemy więcej butelek, zajdziemy twojego kuzyna i Lily, pogadamy, pośmiejemy się, pamiętasz, tak jak na Snake-Party - powiedział chłopak, jak do małego dziecka. Wiedział, że musiała dzisiaj już trochę wypić, miała mocną głowę, ale powoli upojenie ją łapało.
Ta uśmiechnęła się na wspomnienie dnia, w którym obudziła się na podłodze, zaplątana w śpiwór… o porozrzucanych, pustych butelkach nie wspominając. Była to typowa zamknięta, ślizgońska impreza pod namiotami.
- To co, idziesz ze mną? - zapytał się Zab, po chwili milczenia ze strony dziewczyny.
Ta przeprowadzając ze sobą krótką, wewnętrzną rozmowę, w końcu przystała na propozycję Demona.
- Tak.


__


- I wtedy powiedzieli, że powinien był wspiąć się na drzewo i krzyknąć “KOCHAM KAWIE DOMOWE!”.
- Poważnie? Nie lepsze byłoby coś w rodzaju “MCSTARA KOCHAM CIĘ!” - zaśmiała się Gryfonka, która pod wpływem alkoholu, nie zważała na to co mówi. Przecież prof. McGonagall była jej ulubioną postacią!
- Nella! Tyle cię szukam! Miałaś czekać pod drzewem! - podszedł do nich James, z lekko naburmuszoną miną. Jednak po chwili jego twarz rozjaśnił uśmiech, gdy podawał przyjaciółce rękę. - Można prosić?
- Oczywiście, panie Potter! Zobaczymy się potem Fred! - krzyknęła rozpromieniona Nell, wstając z pomocą J’a.
- Jak się bawimy? - zapytał w połowie szybkiego utworu.
- Całkiem, całkiem! Ale szczerze powiedziawszy, to twój przyjaciel ma dziwne żarty! - zaśmiała się, obejmując chłopaka jedną ręką za szyję.
- Opowiadał ci o kawiach?
- Niestety!
- Ale to przecież urocze stworzonka - wyszczerzył się.
- Nie twierdzę, że nie James. Po prostu… jego całe zachowanie było dziwne:
- Idziemy gdzieś usiąść? - zmienił temat Gryfon, gdy skończyła się piosenka. On również zauważył, że postępowanie Freda stało się ostatnio inne.
- Znajdźmy jakieś fajne drzewo! - zaśmiała się. Nie musieli szukać daleko, ponieważ już po kilkunastu metrach natrafili na idealne rozgałęzienie. Pierwszy wdrapał się J, podając przyjaciółce rękę, której ta nie przyjęła, patrząc na niego z uniesioną brwią. Tamten wzruszył tylko ramionami, opierając się plecami o pień. Chwilę później, obok niego, na konarze, zasiadła Nell. Zapadła cisza, która im nie przeszkadzała. Sześć lat znajomości robi swoje. 
Siedzieli tak, ciesząc się z chwilowej samotności.
Nagle chłopak, widocznie sobie o czymś przypominając, zeskoczył z drzewa, potykając się. Złotooka spojrzała na niego z uśmiechem, zaraz jednak tracąc rezon.
- James?
- Nic mi nie jest! - odpowiedział, nadal z twarzą w ziemi. Podniósł się, obrócił w jej stronę i rzekł - Zaraz wrócę, muszę coś szybko załatwić! - nawet z tej odległości widziała w jego oczach panikę, dlatego kiwnęła głową, nie chcąc go dłużej zatrzymywać. Chłopak puścił się biegiem, a Nell postanowiła wejść na wyższe piętra drzewa, ukryte za koroną liści. Zmieniła się w geparda i rozpoczęła wspinaczkę.


__


- Tim, a zabierzesz mnie na kręgle? - zapytała Lily, tańcząc wolny kawałek z Nottem.
- Tak… Znaczy... Czekaj, co? - spojrzał na nią ze śmiechem.
- No, bo jak byliśmy ostatnio na kręglach przed SnakePartay, to było fajnie - wyjaśniła dziewczyna, idąc w stronę baru.
- Ale, co cię tak nagle naszło? - zapytał chłopak, gdy Lily była już przy barze i prosiła o następnego drinka. Gdy tylko barman postawił na barze naczynie z trunkiem, Tim zabrał je sprzed ręki dziewczyny.
- Ty już więcej dzisiaj nie pijesz - stwierdził. Lily zdenerwowała się, na jej twarzy pojawił się zacięty wyraz. Splotła ręce na piersi i popatrzyła na Nott'a z kpiną.
- Oddaj to Nott, to moje, nie twoje. Tak samo ja będę decydować, co będę robić, a co nie. Teraz pragnę wypić mojego drinka, więc masz mi go oddać i przestań bawić się w przyzwoitkę. Nie powinieneś tego robić po ostatniej imprezie - Lil uśmiechnęła się wrednie, jej ton był zimny i ostry. - Pamiętasz? Wylądowałeś w jakimś domu w Londynie, będąc przekonanym, że właśnie tam mieszka Potter i chcesz się z nim bić, bo na pierwszym roku kupił ostatnie opakowanie Musów Świrusów w Miodowym Królestwie, a ty miałeś na nie ochotę.
- Shut up and dance with me - zaśpiewał chłopak wraz z wokalistą, którego głos właśnie leciał z głośników. Lily wzięła z baru drugi zamówiony trunek i odeszła w stronę tłumu, szybciej pokazując Ślizgonowi środkowy palec. Ten zaśmiał się tylko do siebie. Usiadł na barowym krześle i wypił, zamówionego przez koleżankę drinka.

__

Ross i Will zmierzali do baru, gdy zauważyli dziwną sytuację. Lily mówiła coś do Tima, który trzymał wysoko szklane naczynie, z wrednym uśmiechem, a po tym jak chłopak jej odpowiedział pokazała mu środkowy polec i odeszła w stronę tłumu. Ślizgoni popatrzyli na siebie zdziwieni i poszli w stronę baru, przy którym nadal siedział Nott. Rosie dokonała zmówienia u barmana, a Will w tym czasie zagadał do kumpla:
- Siema stary! Co się stało Czar.. Rudej?
- Za dużo drinków jak na jedną noc - zaśmiał się Timothy.
- Bez przesady, ona ma mocną głowę. Co jej tym razem zrobiłeś? - zawtórował koledze Will i szturchnął go w ramię.
- Nic nie musiałem. Sama się załatwiła - odparł Nott. - A jak wam upływa ten “wspaniały” czas na imprezie?
- Upojnie i wesoło - Will odpowiadając spojrzał na Rosie, która kłóciła się z barmanem. Prawdopodobnie powodem było pomylenie zamówień. Tim popatrzył w stronę gdzie skierowany był wzrok kumpla i uśmiechnął się.
- Rosie, ty też jutro nie dasz rady bez eliksiru na kaca - skomentował zachowanie koleżanki.
- I tu się mylisz - odparła brunetka. - Po pierwsze: naprawdę upita byłam na naszej wyprawie pod namioty i… - ugryzła się w język - a po drugie: piję po to, by jutro nigdzie nie iść - skończyła. Chłopak pokiwał ze zrozumieniem głową.
- Ale przyznaj, kac, chociaż mały i tak będzie.


__



Panna Lestrange siedziała teraz w towarzystwie już nie dwóch, a trzech Ślizgonów, ponieważ kilka minut temu dołączył do nich Scorpius. Pomimo promili w organizmie, dziewczyna nie była skora do zabawy. Zastawiała się jak ludzie mogą ignorować tak istotne wydarzenia. Może i była bardziej przewrażliwiona, ale od razu odmówiła pójścia. Zmuszono ją, a teraz oczekują dobrego humoru. Istotnie, spełniła ich prośbę ‘przyklejając’ na swoją twarz szeroki uśmiech. Jak na razie dobrze jej szło. Nikt nic nie podejrzewał.
Rozmyślenia przerwał jej Timothy, klepiąc ją po plecach.
- Zatańczymy? - zaproponował.
- Nie.
- No Rosie, nie bądź taka - nalegał.
- Nie - skwitowała, popijając whisky.
Wtedy do rozmowy przyłączył się Malfoy.
- Ale kuzynowi nie odmówisz, prawda? - złapał Ross za rękę i nie czekając na odpowiedź, poszedł w stronę tańczących uczniów. 
Chwycił Lestrange w pasie, jak mówi etykieta i zaczęli tańczyć. Kilka kroków, parę minut, aż piosenka się skończyła. Wtedy to Rosie sprytnie wyślizgnęła się z jego uścisku i poczęła przedzierać się przez tłum. Przepychając się pomiędzy ludźmi (i zbywając lekko podpitych kolegów), udało się jej wydostać ze środka sali. Patrząc do tyłu zobaczyła kolorowy mur, migoczący pod wpływem ruchów tancerzy. Zrobiła jeszcze kilka kroków i wpadła na kogoś. Pierwszą myślą jaka przyszła do głowy dziewczyny, była irytacja niezdarnością owej osoby, ale kiedy zobaczyła kto to, roześmiała się szczerze. Liliane patrzyła na nią z ewidentnym zdenerwowaniem, lecz rudy kolor na włosach popsuł efekt furii, co wywołało szczery śmiech panny Lestrange.


__


- Możesz trochę uważać?! - fuknęła panna Nox na powitanie.
Rosie nie odpowiedziała, tylko roześmiała się w głos.
- Co cię tak niby bawi? - Lily spojrzała na przyjaciółkę ze złością. Nie dość, że dziewczyna uraziła jej dumę, zmuszając ją do pokazywania się w śród ludzi w TAKIEJ fryzurze, to jeszcze akcja z tamtą Gryfonką, która pomyliła ją z Rose Weasley i zaczęła się do niej przytulać oraz zwierzać... Ehh, mało co nie powiedziała jej o jedno zdanie za dużo… Ale na szczęście powstrzymała się zanim wykrzyczała jej w twarz, że jest Riddle, a nie Weasley...
- Ty - odpowiedziała Lestrange. - Coś się stało, bo masz minę jakbyś usłyszała, że powinnaś być Puchonką.
Riddle spojrzała na nią wilkiem.
- Szkoda gadać, jakaś od siedmiu boleści Gryfonka pomyliła mnie z tą Weasley, jak ona miała… Rasta czy Roza... Wiesz o którą chodzi?
- Tia - westchnęła ciężko ciemnooka.
Dziewczyny wyszły z tłumu i stanęły z boku patrząc na bawiących się uczniów.
- Idziemy gdzieś usiąść, czy zapić się w trupa w naszym dormitorium? - zapytała Lily, przerywając ciszę.
Rosie zaśmiała się, po czym odpowiedziała:
- A co proponujesz? Bo wiesz. Sama zmusiłaś mnie do przyjścia, więc... - westchnęła przeciągle. - Słucham panią, panno Nox - dodała poważnym tonem.
- Czy ja mówiłam, że mamy zostać do końca? Mogłaś się zmyć po pierwszych dziesięciu minutach, szczerze mówiąc to sama miałam taki plan, ale tak jakoś trochę wciągnęłam się w “wir zabawy”… - powiedziała i rozglądnęła się po lesie z zaniepokojeniem.
 - Tia… mnie wciągnął Malfoy… no i Nott próbował z Zabinim - pokręciła głową z politowaniem. - Na szczęście się nie dałam. Swoją drogą… Oni myślą, że jestem pijana, a do tego jeszcze mi brakuje. Dlatego też idę na randkę z bourbonem - uśmiechnęła się krzywo.
“Nastolatki chcące być dorosłe” zacytowała swoją ciotkę w myślach.
- Chrzanić to - powiedziała pod nosem.
- To chodźmy do pokoju, ale wiesz trzeba się przemknąć niezauważenie, bo… - nagle między Ślizgonkami pojawił się Timothy.
- Co planujecie, tak po cichu, podejrzanie, w konspiracji dziewczynki? - zapytał, opierając się na ramionach dziewczyn.
- Lili mnie zeswatała - odparła Ross.
- Kim jest ten szczęśliwiec? -  zaśmiał się, po czym zapytał patrząc na “winowajczynię” z cynicznym uśmiechem.
- Ze ścianą…  i nieprzyzwoicie nielegalnym w moim wieku alkoholem - odparła córka Belli.
- Nie prawda! Nie mówiłam nic o ścianie, mówiłam tylko o whys… Why won't you answer me? - zawtórowała, posłyszanemu fragmentowi piosenki.
“Ale wybrnęła” pomyślała Ross i zaśmiała się cicho.
Chłopak złapał obie dziewczyny i pociągnął je do tańca.


__


Po trzydziestu minutach nudzenia się, Nella miała dość. Stwierdziła, że nie ma sensu siedzieć bezczynnie i czekać na Jamesa, gdy reszta się bawi.
Postanowiła zeskoczyć z drzewa i rozprostować kości. Po dłuższej chwili mijając grupki uczniów w mniej lub bardziej dziwnych sytuacjach, do jej uszu dobiegł zduszony krzyk. Rozglądnęła się wokół z niepokojem i skupieniem. Dziesięć metrów od niej, po prawej stronie, pod jednym z drzew, w cieniu stał chłopak i szarpał za koszulkę dziewczynę. Z oczu ciekły jej łzy, a on na nic nie zważając, zasłaniał jej usta ręką. Nella nie zwlekając ani chwili, wyciągnęła swoją różdżkę i poszła szybkim krokiem w stronę pary.
Złapała chłopaka za bark. Ten momentalnie się odwrócił. Nox stanęła jak wmurowana, widząc znajomą twarz. Przez chwilę nie wiedziała, co ma zrobić. W końcu była tego świadkiem przez zaledwie kilka sekund, może to nie jest całość, może to jakaś głupia, dziecinna gra! Przecież to Freddie, to nie jest byle kto, to honorowy Gryfon!
- Fred?! Co ci odbiło?! - krzyczała,
- To nie twoja sprawa! - wysyczał, strącając jej ręce. W oczach Nell kryło się niedowierzanie i złość. Chłopak odszedł, odpychając łokciem dziewczynę, którą chwilę szybciej szarpał.
Nella podeszła szybko do dziewczyny, i zadała łagodnym głosem pytanie.
- Jak się nazywasz?
- Ellen Edwer, piąty rok, Ravenclaw - dziewczyna wyglądała Nelli na inteligentną i opanowaną.
- Jesteś cała? Dasz sobie sama radę?
- Ja… chyba tak - szepnęła, wycierając łzy. - Czemu on…?
- Nie wiem. Sama nie wiem… - powiedziała jeszcze ciszej niż Krukonka. - Chodź, odprowadzę cię kawałek. Czekałam na przyjaciela, ale nie pojawił się. Podprowadzę cię do koleżanek, dobrze? Najlepiej dla ciebie, jeśli nie będziesz teraz sama - mówiła uspokajającym tonem.
- Dziękuję - powiedziała Krukonka, po czym razem z panną Nox skierowały się w stronę koleżanek Ellen.
- Powiedz, jak ty się tam w ogóle znalazłaś? - zagadnęła Gryfonka.
- Ja… On…
- Rozumiem - Nella popatrzyła na dziewczynę pokrzepiająco. Nie wypytywała o nic więcej, widząc stan koleżanki.
Ellen po chwili spostrzegła swoje przyjaciółki, stojące w kółku, pijące. Podbiegła do nich, całkowicie zapominając o swojej wybawicielce, na której twarzy pojawił się grymas.
- Myślę, że wam już wystarczy - Nell zabrała ich kubki z alkoholem, a gdy tamte zaczęły coś do niej mówić, po prostu wylała trunki, powodując zdenerwowane fuknięcia krukonek. - Podziękujecie mi później, a teraz radzę wam odprowadzić waszą przyjaciółkę do dormitorium, i zostać tam razem z nią. Ellen, znajdę cię jutro przed obiadem, wtedy porozmawiamy.
Być odpowiedzialną nie zawsze jest fajnie - pomyślała, popijając drinka przy barze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz