wtorek, 15 grudnia 2015

Rozdział 1

- Słucham? - dziewczyna wyrwała się z zamyślenia.
- Co zamierzasz? - Nella wpatrywała się w nią złotymi oczami.
- W jakim sensie? Aha! Chodzi o mój powrót do szkoły, tak zwany kolejny rok z psychopatką Lestrange? - stwierdziła zimno Rosie.
- Co roku to samo - westchnęła Liliane, stawiając na stole pustą już butelkę po soku.
- Nie o to mi chodziło. Po prostu. Co zamierzasz robić w tym roku? Wiesz... jakieś zajęcia dodatkowe, imprezy, czy coś? - Nella puściła uwagę siostry mimo uszu.
- Chcę się zapisać na dodatkowe zajęcia z wiedzy na temat magicznych stworzeń. No i... wiecie, że boję się latać na miotle, co nie? To w tym roku chcę się przełamać - odrzekła Rosie, patrząc na swoje dłonie, jakby działo się z nimi coś niezwykłego.
- Pójdę z tobą na te zajęcia - szepnęła Nella wstając. Po czym dodała spokojnym, ale radosnym tonem. - No, kochane, pora się zbierać. Pokątna, Zabini i Malfoy czekają.
Dziewczyny popatrzyły na nią z politowaniem, po czym Rosie poszła powiedzieć mamie, gdzie się udają i teleportowały się na Pokątną.
Oczywiście wszystko miały już załatwione, podręczniki na szósty rok kupione, nowe szaty, pergaminy, kotły, pióra i inne rzeczy także. Szły na magiczną ulicę tylko po to, by spotkać się ze Ślizgonami i omówić “sprawy bieżące”.


Dziewczyny szły przez Pokątną wzrokiem szukając swoich przyjaciół, z którymi były umówione. Nagle zza panny Lastrange wyskoczyło dwóch wysokich chłopaków krzycząc “bu”.
- Malfoy, Zabini! Ale z was kretyni! - wrzasnęła przestraszona Rosie.
- Daj spokój Rosie, aż tak was nie przestraszyliśmy - Will uśmiechnął się, iście diabelsko podobnie do ojca. - No i popatrz, nawet zrymowałaś!
- Jesteś głupi, Will! - krzyknęła, splatając ręce na piersi, Rosie.
- Też cię kocham, Mała - William posłał ciemnowłosej buziaczka, dziewczyna tylko prychnęła, jednak jej włosy zaczęły się lekko kręcić. - No wiesz, Nella jakoś się nie przestraszyła... bierz z niej przykład.
- Gryfoni się nie boją - powiedziała hardo Nella. Przyjaciele szli powoli w stronę pobliskiego pabu.
- Tak, na pewno Nox - powiedział z kpiną Scorpius.
- Odczep się Malfoy! - syknęła Nell. Jej oczy stały się lekko czerwone.
- Samokontrola Nox. Widzisz, potrafię cię doprowadzić do furii jednym zdaniem... Co ty zrobisz w Gryffindorze, tam wszyscy są tysiąc razy bardziej denerwujący ode mnie - powiedział ze śmiechem młody Malfoy. Weszli do knajpy i zajęli jeden ze stolików na uboczu.
- O nie... jak śmiesz?! To mój dom, nie możesz nic o nim mówić,  szczególnie o jego uczniach! Zrozumiano? - fuknęła. Podeszła do nich kelnerka i przyjęła zamówienie.
- Nie - opowiedział, Nelli, Sorpius, gdy po przyjęciu zamówienia, kelnerka odeszła.
- Mal... - nie dokończyła, ponieważ przerwała jej Liliane.
- Skończycie się kłócić? Jak ja z wami wytrzymam, przez okrągłe dziesięć miesięcy? - powiedziała Liliane, w momencie, kiedy kelnerka, która przyniosła ich zmówienie, odeszła w stronę baru.
- Jedenaście słoneczko. Przyjeżdżacie do mnie na wakacje - powiedział spokojnie Scorpius. Nella jedynie zakrztusiła się pitym napojem, ale udało jej się to zamaskować.
Siedzieli tak, popijając piwo kremowe. Śmiali się, omawiali co w tym roku zamierzają zrobić... albo czego nie. Co chwilę do pabu wchodzili nowi goście, jednak uwagę grupki Ślizgono-Nellowej zwróciła dopiero paczka, składająca się w większości z rudych czupryn, która śmiejąc się weszła do Dziurawego Kotła.
- Yolo Pottuś! - krzyknął Scorpius na cały głos. Kilka osób zwróciło na nich wzrok, ale większość była już przyzwyczajona do panującego tutaj zgiełku.
- Malfoy - warknął James przez zęby.
- Cicho bądź, idioto - skarciła Scorpa Nell, po czym wstała, podeszła do przyjaciół z Gryffindoru i przywitała się, przytulając do każdego po kolei. Rose Weasley, jej brata i kuzynostwo, rodzeństwo Potter i pannę Longbottom oraz jeszcze kilku innych Gryfonów. Odprowadziła przyjaciół do ich stolika i zatrzymała się tam na chwilę rozmowy.
Ślizgoni popatrzyli na tą scenę z powątpiewaniem i kpiną.
- No nie, znowu te "kochane" Gryfiaczki... - westchnęła Lily, kładąc głowę na stole.
- Czasami mam wrażenie że bardziej woli ich od nas... - szepnęła Rosie.
- Bo taka jest prawda - odpowiedział jej Will, bujając się na krześle. Reszta wiedząc, że to prawda, zostawiła uwagę bez komentarza.
- Nie mogę uwierzyć, że Tiara przydzieliła ją do Gryffindoru... - powiedział cicho Scorpius. Po czym zwrócił się do Lily. - Przecież to twoja siostra bliźniaczka, powinnyście być choć trochę do siebie podobne… Przynajmniej z charakteru… A wy nie dość, że jesteście w wrogich domach, wyglądacie całkowicie inaczej, macie inne charaktery, priorytety i pasje, to nawet w quiditcha gracie na innych pozycjach…
Lily tylko wzruszyła ramionami i powiedziała coś typu: “tak bywa”.
- No właśnie kuzynie! Do Gryffindoru? Z takim charakterem? - dodała do wypowiedzi Scorpa Ross.
- Taa... choć wiesz, ja się nie dziwię. Ona zawsze była inna - Lily powiedziała wrednie i spojrzała na stolik przy którym stała jej siostra.
Po chwili Nella pożegnała się i wróciła do ich stolika.
- Czyżby Potter i jego zgraja już cię opuściła? - warknął Scorpius.
- Nie, po prostu... tak bardzo cię kocham, że musiałam wrócić, bo pięciu minut bez ciebie nie wytrzymuję... - odwarknęła się, robiąc słodką minkę i nadymając usta. Wszyscy obecni roześmiali się widząc tą nieudolną próbę Gryfonki bycia wredną i ironiczną.
Po jakimś czasie do pomieszczenia wleciał biało-niebieski patronus, dzik przemawiający głosem Bellatrix:
- Rosie, Liliane i Nella. Macie pięć minut, po czym widzę was w domu!
- Ej, zwijamy się - powiedziała Lil, wiedząc, że jeżeli spóźnią się choćby minutę, ciocia Bella zrobi im niezły wykład.
Dziewczyny pożegnały się szybko z chłopakami obiecując, że usiądą z nimi w przedziale, po czym teleportowały się do domu.



- Liliane! Wstawaj! Co ty sobie wyobrażasz?! Spać do dziesiątej! Dziewczyno, nie jesteś spakowana, a za godzinę trzeba wyjść żeby zdążyć na pociąg! - warknęła Nell, wchodząc do pokoju siostry. Odsłoniła szmaragdowe zasłony, wpuszczając do pokoju kilka promieni słonecznych.
Lil burknęła coś niezrozumiale, w ramach odpowiedzi, zaciągając kołdrę na głowę.
- Liliane Viviane Riddle! Wstawaj, albo przekonasz się co to znaczy wstać lewą nogą! - powiedziała Nell, z twarzą pokerzysty.
Lili wygramoliła się z czarnej pościeli. Usiadła na łóżku i zakładając kapcie, rzekła:
- Ty to potrafisz zmotywować człowieka…
-Nie gadaj już, tylko wstawaj! - krzyknęła Nella, rzucając w siostrę poduszką, którą ta bez problemu złapała.
- No jasne - mruknęła Lil, będąc świadoma tego, że i tak jej poranny gość ją słyszy.
Szybko wymsknęła się do łazienki, unikając poduszki, którą rzuciła w jej stronę młodsza z bliźniaczek.
- Masz piętnaście minut!
Po chwili Liliane wróciła do pokoju już kompletnie ubrana.
- I jak? - zapytała.
- Ładnie - uśmiechnęła się złotooka.
- O której mamy pociąg? - zapytała Lily zaglądając do swojej szafy i wyciągając z jej spodu kufer.
- O 12, mam nadzieję, że zdążysz z tym pakowaniem. Mówiłam ci ostatnio żebyś spakowała się szybciej, bo potem nie będzie czasu. Ale ty zawsze wiesz lepiej i wszystko robisz na ostatnią chwilę! - zaczęła Nella.
- Nell proszę cię idź już stąd, daj mi się powoli spakować mam jeszcze dużo czasu, bo aż - Lil spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej - 50 minut do odjazdu. Zdążę nawet zjeść śniadanie. I nie próbuj już więcej dawać mi wykładów.
- Dobrze jak chcesz, ja idę, ale wiesz jaka będzie reakcja cioci, kiedy się spóźnimy! - Nella wyszła z pokoju swojej siostry, trzaskając drzwiami.
- Raczej jaka będzie twoja reakcja, gdy na peronie nie spotkasz się z bandą Gryfonów, tylko będziesz ich musiała szukać po pociągu - zaśmiała się cicho Lil i po chwili, nie słysząc odpowiedzi od siostry, wrzuciła do kufra kolejną koszulę w kratę i czarne spodnie.   


Rosie weszła do salonu, gdzie na sofie siedziała Nella.
- Nell, wiesz, że kiedyś zabiję i ciebie i twoją siostrę? - panna Lastrange wygodnie usadowiła się na kanapie obok przyjaciółki.
- Nadal jesteś zła? Rosie przecież wiesz, że to było na żarty i po prostu…
- Tak, tak pomyliłaś zaklęcia i zamiast brokatującego wyszło utrwalające i moje ubrania przez tydzień, albo dwa, będą jeszcze “urozmaicać” piękne różowe napisy “Will” z mnóstwem brokatu! Patrz to świństwo jest wszędzie, nawet na mojej ulubionej koszulce! - wskazała na czarny t-shirt, który założyła tego dnia.
- No nie złość się już! - powiedziała Nell, uśmiechnęła się i lekko pacnęła ją w ramię.
“Zobaczymy, kto będzie się śmiał ostatni, Nella” - pomyślała Rosie, a na jej twarz wpłynął wredny uśmiech.


Lily skończyła się pakować. Zostało około trzydzieści minut do odjazdu pociągu ze stacji King Cross. Lily zeszła na parter, po marmurowych schodach Lastrange Manor, lewitując za sobą kufer, wypchany po brzegi ubraniami, książkami i innymi niezbędnymi do Hogwartu rzeczami czarnowłosej. Zostawiła kufer przy drzwiach, gdzie stały już walizy jej towarzyszek.Weszła do ogromnego salonu. Nella i Rosie siedziały na kanapie zawzięcie o czymś dyskutując. Lil wyszła z salonu i udała się do jadalni, aby zjeść śniadanie. Przy stole siedziała Bellatrix i czytała jakąś książkę.
- Witaj Ciociu - przywitała się dziewczyna i usiadła na swoim miejscu przy stole.
- Witaj Liliane, jak się czujesz? Eliksiry pomogły? - zapytała Bella, odrywając się od lektury.
- Tak, pomogły, Ciociu. Czuję się zdecydowanie lepiej niż w tamtym tygodniu, migreny ustały i ręka prawie w ogóle już nie uciska - odparła cicho zielonooka, uporczywie wpatrując się w stół z ciemnego drewna.
Przy dziewczynie zjawił się skrzat domowy z tacą, na której stała gorąca herbata, talerz z jajecznicą oraz świeże pieczywo. Stworzenie postawiło jedzenie przed czarnowłosą i odeszło z spuszczoną głową. Lily wzięła się za jedzenie posiłku.
- To dobrze. Mam nadzieję, że w szkole nie będzie cię nic męczyć. Pamiętaj jakby się coś działo, to weź eliksir. Powinien pomóc - powiedziała zimno kobieta i wstała od stołu. Po czym, podchodząc do Lily powiedziała szeptem: - Pamiętaj, nikomu nie mów co się wydarzyło.
Bellatrix wyszła z jadalni, zostawiając dziewczynę samą.


- Nella?
- Tak, Ross? - zapytała złotooka przeciągając się na kanapie.
- Która godzina? - Nella spojrzała na zegarek.
- Jest jedenasta czterdzieści pięć - odpowiedziała spokojnie. Dopiero po chwili, gdy zobaczyła przerażoną twarz swojej przyjaciółki, zrozumiała co to oznacza. Zerwały się z sofy i pobiegły pożegnać się z państwem Lastrange. Na korytarzu przy drzwiach spotkały Lily. Rosie zabrała z wieszaka przy drzwiach skórzaną kurtkę Liliane, ponieważ nigdzie nie mogła znaleźć swojej, a nie miała czasu żeby szukać jej u siebie w pokoju. Szybko zabrały swoje kufry i teleportowały się na peron 9 i ¾.
Prędko przebiegły przez ścianę, słysząc przeciągły gwizd konduktora zwiastujący odjazd. Pobiegły z kuframi do pierwszego lepszego wejścia, nawet nie zważając, iż wszyscy obecni na peronie się na nie patrzą.
Nella wsiadła do pociągu pierwsza i pomogła wgramolić się Rosie. Lili rzuciła dziewczynom swój kufer. Pociąg ruszył. W ostatniej chwili James Potter chwycił rękę Liliane, wciągając ją do wagonu. Lily spojrzała na niego z wyższością i powiedziała:
- Nie... nie musiałeś mi pomóc, dałabym sobie sama radę... - mimo zimnego spojrzenia, jej język widocznie się plątał.
- Zwykłe dziękuję wystarczy. Wiem, że nie musiałem, ale chciałem ci pomóc - odrzekł Gryfon i uśmiechnął się uśmiechem, od którego wszystkim dziewczynom miękną kolana, po czym powiedział do Nelli - Nell, idziesz ze mną do naszego przedziału? Rose, Carmen i Fred już tam siedzą.
- No pewnie - Nella popatrzyła na siostrę i przyjaciółkę przepraszającym wzrokiem. - Wybaczcie dziewczyny, idę Jamesem, przyjdę do was potem - powiedziała i odeszła z Potterem, który jak przystoi przyjacielowi i gentelmenowi, nie wziął jej kufra.
Dziewczyny postanowiły nie komentować zachowania Nelli.
- Mój kuzyn pewnie się stęsknił - stwierdziła po chwili ciszy, ironicznie Rosie. - Idziemy?
- No jasne - powiedziała Lily.
Po chwili znalazły przedział Malfoy'a i Zabiniego. Byli sami. Widocznie czekali na nie. Rosie i Liliane weszły do środka, targając za sobą kufry.
- Cześć chłopaki! - przywitała się się Rosie.
- Ave wszystkim! - powiedziała Ily, przenosząc swój bagaż na półkę.
- Cześć, gdzie macie Flanelę? - zapytał Will.
- Poszła do Gryfiaków, za chwilę ma przyjść - wyjaśniła krótko Ross.
- Aha, czyli znowu ich woli od nas - skwitował Scorpius.
- Wiesz ona też jest Gryfonką, a oni zawsze się razem dogadują - powiedziała Ily siadając na przeciwko Willa.
- A ja nadal się zastanawiam jak to możliwe, że twoja siostra trafiła do domu obrońców szlam i upośledzonych - Will pokręcił zrezygnowany głową.
- Ja też się czasami nad tym zastanawiam - powiedziała Rosie siadając między chłopakami i przytulając się do kuzyna.
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęła Nella z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć wam! - powiedziała wesoło. Chłopaki w odpowiedzi tylko skinęli głowami. Nella usiadła koło siostry, a w wagonie zapanowała nieprzyjemna cisza.


- Musimy o czymś porozmawiać - zaczęła po chwili poważnie Liliane i wyciszyła wagon. - Pamiętacie historie o czasach przed wojną? - pokiwali głowami. - Kiedy nasz wspaniały Harry Potter niszczył horkruksy z resztą “Wybawców Świata”?
Wszyscy popatrzyli na nią z zaciekawieniem, a Rosie i Sorpius kiwnęli potakująco głowami, Nella, Will dali jej znać by kontynuowała. Dobrze wiedzieli jak było. Jak bardzo ich rodzice mieli pod górę, kiedy musieli "pracować" dla Voldemorta, a później męczyć się po wojnie z tymi całymi przesłuchaniami i cudem uniknęli afery związanej z Azkabanem.
- I o II Bitwie o Hogwart? W której zniszczył na dobre ojca? - dodała cicho, ale mocnym i chłodnym głosem.
Zapadła głucha cisza, nikt nie chciał się odezwać.
- Do czego zmierzasz?- w końcu podjęła Nella.
- Do tego, że Dambus nie dowiedział się o wszystkich horkruksach… A po za tym nie wiedział o nich wszystkiego.
Wstrzymali oddechy, a Liliane ciągnęła dalej:
- Czyli Potter nie zniszczył ich wszystkich - powiedziała patrząc za okno.
- Tata żyje? - Szepnęła Nell, a głos jej się załamał. Lili niepewnie kiwnęła głową.
- Nie nazywaj go tak, nie zasługuje na to - szepnął do niej Malfoy. Mimo jego cichego głosu, wszyscy go usłyszeli. Liliane spojrzała na niego, jakby był osłem.
Twarz każdego z nich wyrażała coś innego; po Rosie było widać, że się boi (nic dziwnego, w końcu jej matka należy do największych zwolenników Czarnego Pana); Nella ukryła twarz w dłoniach i oparła się o ścianę przedziału, Scorpius spoglądał niepewnie w stronę Zabiniego. Will wpatrywał się sztywno w podłogę, a z twarzy Lily nie można było nic wyczytać. W końcu brunet przerwał ciszę i zapytał:
- Co jest horkruksem?
- Nie horkruksem, tylko horkruksami - powiedziała sztywno Ily, nadal wpatrując się w okno.
- Że jak?! - wybuchnęła Nella. - Skąd ty możesz to wiedzieć?! To nie prawda... to nie może być prawda. Trzeba powiedzieć Jamesowi i jego rodzicom... - wstała roztrzęsiona i podeszła do drzwi z zamiarem opuszczenia przedziału. Jej siostra już miała rzucić zaklęcie paraliżujące, gdy Scorpius chwycił dziewczynę za nadgarstki i posadził z powrotem na miejscu.
- Nigdzie nie idziesz - powiedział tylko.
- Ile? - zapytał spokojnie Will.
- Trzy - powiedziała bez emocji Ślizgonka.
- Ale co nimi jest?! - przerwała Lestrange, nie wytrzymując.
- Spokojnie - Will próbował ją uspokoić, na co ta nie odpowiedziała, ale oparła się o jego ramię.
- Dziewczyny, Will ma rację, trzeba zachować spokój... - rzekła Lili zimnym jak lód głosem, nie chcąc okazywać emocji. - Na razie nikt nie może o tym wiedzieć… Powiedziałam wam żebyście wiedzieli, że trzeba...
- Jak to nikt? Każdy powinien się dowiedzieć, że on żyje! - krzyknęła niewyraźnie Nell. Wiedziała, że trzeba ostrzec wszystkich przed powrotem Lorda Voldemorta.
- Co jest horkruksem? - zapytała uspokojona już, Rosie.
Liliane westchnęła i wskazała na swoją rękę. Ukazała się na niej bransoletka z białego złota, wyglądająca jak mały wąż, ze szmaragdowym okiem, oplatający nadgarstek. Rosie i Nella wciągnęły głośno powietrze.
- Nie, nie, nie... to nie jest prawda - powtarzała jak mantrę Nell.
Po chwili Rosie odsłoniła rękaw i na jej nadgarstku można było zobaczyć taką samą bransoletkę, zrobioną ze srebra.
- Czy możesz trochę jaśniej? -  spytał Malfoy.
- Te bransoletki... Mamy je we trzy, ze złota, białego złota i srebra… - odrzekła Rosie.
- Dostałyśmy je od matki jak miałyśmy 5 lat - powiedziała cicho Nella.
- Mówiła, że mamy je nosić, że to takie talizmany, i że mamy je mieć ze sobą zawsze... i pilnować jak niczego innego… Bo to ważny i cenny prezent... - powiedziała Lili, całkowicie bez emocji. Rosie schowała twarz w ręce i skuliła nogi na siedzeniu.
- Od kiedy to wiesz? - odchrząknęła Nell, do jej głosu wdarł się chłód. Denerwowała ją postawa siostry, wiedziała, że Lil dowiedziała się tego szybciej i miała jej za złe, że mówi jej to dopiero teraz i to przy wszystkich.
Lili nie odpowiedziała. Siedziała cicho, ze spuszczoną głową i włosami zasłaniającymi twarz.
- Pytam: od kiedy to wiesz? - powtórzyła Nella.
- Nella... odpuść - powiedział cicho Will.
- Nie, nie odpuszczę Will. Muszę wiedzieć! - powiedziała z zacięciem Gryfonka.
- W tej chwili, to nie jest to ważne! - skarciła Gryfonkę Rosie, podnosząc głowę z kolan.
Nell nie zważając na wtrącenia znajomych, krzyknęła do siostry, wstając:
- Wiem, że wiedziałaś szybciej! Czemu mówisz to dopiero teraz?! Jesteś moją siostrą! - czarnowłosa, nie zważając uwagi na wrzaski Nell, wciąż siedziała w tej samej pozycji - Lili, mówię do ciebie! - młodsza Riddle potrząsnęła dziewczyną.
Czarnowłosa, odtrącając ręce siostry, nie patrząc na nikogo, wybiegła z przedziału i podążyłą przed siebie korytarzem.
Po długiej chwili ciszy Nella powoli zaczęła się uspokajać. Spojrzała na Scorpiusa, który przymknął oczy. Czując jej wzrok, powoli je otworzył. Patrzyli na siebie, przez chwilę.
- Nie musiałaś tego robić - powiedział spokojnie.
- Musiałam Malfoy!- warknęła podenerwowana Nell.


Ona nie mogła uwierzyć. Jej własna siostra, Liliane Viviane Riddle, wiedziała o ich ojcu. Wiedziała, i nic nie powiedziała. Z drugiej strony... musiała mieć powód. Tylko co?
No właśnie...
Co było powodem? Jakaś groźba? Wątpiła, w końcu ma nazwisko Riddle, a to jednak coś oznacza. To co innego? Może po prostu nie chciała... albo to był rozkaz ojca.
- Scorp? - Chłopak uniósł pytająco brwi, nie otwierając oczu. - Dobrze, że powstrzymałeś mnie... no wiesz, żebym nie wybiegła za Lili.
- Powinnaś ją przeprosić - mruknął.
Nella nie odpowiedziała nic, tylko spuściła głowę.
- Wiem - szepnęła po chwili. - Ale... boję się.
- Dasz sobie radę - uśmiechnął się do niej pocieszająco.
Dziewczyna przymknęła oczy.
- Zdrzemnij się, za parę godzin będziemy w Hogwarcie - powiedział opatulając ją swoją bluzą.
- Obudź mnie jak wróci Lili… - odrzekła dziewczyna.


Rosie siedziała jak wryta patrząc w podłogę, gdy odezwał się Zabini:
- Będzie dobrze mała, zobaczysz... - szepnął do niej.
- Ale Zabini, posłuchaj - odpowiedziała sennie. - Moja mama od dzieciństwa wpaja mi jedno zdanie: Nie zrób nam wstydu, pamiętaj kim jesteś i… - nie skończyła, bo przerwał jej chłopak.
- Ale...
- Nie, nie ma żadnego „ale”! - podniosła lekko głos. - Co roku, gdy mamy wrócić do szkoły, zastanawiam się jak to będzie... - zrobiła przerwę.- Czy nie będę mieć problemów. A Liliane? Lili powinna nam powiedzieć! W końcu to nas też dotyczy! Wystarczy mi, że już teraz uważają mnie za psychopatkę... to co będzie jak się dowiedzą?
- Będzie, co będzie - powiedział - ale wiedz, że na mnie możesz zawsze liczyć. Zresztą na resztę też.
- Wiem - odpowiedziała.


Lili myślała, oglądając krajobraz rozciągający się za oknem i zaciągając się zimnym powietrzem z otwartego okna. Była zła. Na siebie. Czemu to jest takie trudne? Zastanawiała się nad tym czemu akurat ją musiała spotkać tak głupia i nieprzyjemna sytuacja. Już nawet pogodziła się z wiadomością, że jest sierotą. A tutaj ni stąd ni zowąd, nagle okazuje się, że jej ojciec (którego zresztą nigdy nie poznała, a matka nigdy o nim nie mówiła) żyje… A raczej może żyć, gdy tylko… Potrząsnęła głową żeby odrzucić od siebie myśl, która od dłuższego czasu ją nawiedzała i jej umysł coraz częściej oraz chętniej ją do siebie dopuszczał. Uważała, to za dziwne, bo mimo tego, że nie chciała, to wydawało jej się odpowiednie... Na dodatek jej siostra… A ona tylko chciała im to powiedzieć, aby byli bardziej ostrożni i… Jej rozmyślania przerwało wrażenie, że ktoś się jej przygląda.
Potter.
Ten głupi, denerwujący Gryfon. Najgorszy rodzaj człowieka.
Odwróciła głowę, spoglądając w ciemne oczy chłopaka.
- Nox w sekcji Gryfonów, co to się stało?  - uśmiechnął się ironicznie James.
- Wow Potter twoja spostrzegawczość jest zadziwiająca - odpowiedziała wrednie.
- Dobra,  dobra...  nie złość się - uspokoił ją J.
- Nie mów mi co mam robić, Potter - syknęła Ślizgonka nie odwracając się nawet w stronę chłopaka.
James nic nie mówiąc stanął przy oknie, obok dziewczyny.
Przez chwilę żadne z nich się nie odzywało.
- Więc co tu robisz? - zapytał w końcu J.
- Nie twoja sprawa, ale będę litościwa i ci powiem, przyszłam pooddychać świeżym powietrzem - powiedziała smętnie. - A ty czemu przyszedłeś? - dodała po chwili dziewczyna.
- W sumie... to Fred mnie wkurzył i musiałem odetchnąć.
- Ten durny Weasley? - zmrużyła oczy Liliane.
- On nie jest durny... tylko ma małe zapędy. Wiesz... nienawidzi Ślizgonów... - powiedział.
Dziewczyna tylko westchnęła i spojrzała w rozciągający się za oknem krajobraz.
- Liliane?
- Hmm?
- Rozejm? - zaproponował chłopak i wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.
Lili otworzyła szeroko oczy ze zdumienia, a po chwili roześmiała się.
- Potter, jesteś głupi czy udajesz? Rozejm? Ty i ja? To, że ze sobą teraz rozmawiamy i przyjaźnisz się z moją siostrą nie oznacza, że możemy zawrzeć rozjem oraz próbować się tolerować.
Chłopak wzruszył ramionami, a po chwili ciszy powiedział:
- Nie wiedziałem, że masz zielone oczy.
- Taaa. Ciesz się, jesteś jednym z nielicznych znających moją tajemnicę. Zawsze noszę soczewki  - powiedziała zdawkowo, z zamyśleniem, uporczywie patrząc się przez okno.
Stali jeszcze jakiś czas w zamyśleniu, parząc się w otwarte okno. W końcu Ślizgonka rzuciła:
-Cześć, Potter, ja idę.
-Cześć Lily - powiedział cicho. Stał przez chwilę i wpatrywał się w oddalającą sylwetkę dziewczyny.
Riddle skierowała się z powrotem w stronę przedziału, gdzie byli jej przyjaciele. Postanowiła wyjaśnić sprawę i uciszyć ją na jakiś czas. Uważała, że to wyjdzie im wszystkim na dobre. Otworzyła drzwi i usiadła na kanapie,  przy samym wejściu. Nie spojrzała na żadne ze swoich przyjaciół.
- Ok, więc jak wszyscy jesteśmy - zaczął Malfoy, budząc przypadkiem śpiącą Nell. - Możemy omówić sprawy związane z jutrzejszą imprezą - popatrzył na Willa w taki sposób, aby ten kontynuował temat.
- Zgadzam się - odparł kolega. - Ustalmy co i jak - spojrzał na Rosie.
Rosie spojrzała na niego jak na osła, wstała i wyszła z przedziału, trzaskając drzwiami. Will spuścił głowę i zaczął nerwowo przeczesywać włosy palcami, Scorpius natomiast zasłonił oczy dłońmi. W przedziale zapanowała cisza.
- Nie możemy zostawić poprzedniego tematu, to ważne, ale… Zostawmy tą sprawę, porozmawiamy o tym wszystkim po imprezie, na razie dajmy sobie wolne od zmartwień. Przynajmniej na czas imprezy - powiedziała po chwili Lily cicho. Will, Scorpius i Nell spojrzeli na nią z zainteresowaniem.
- Jestem za - przerwał ciszę Will.
- Ja również - odezwał się Scorp prostując się na siedzeniu i przeciągając.
- To.. co mam przynieść na imprezę? - spytała się z słabym uśmiechem Nell. Lily odwzajemniła go i wyraźnie się rozluźniła. Chłopaki spojrzeli na siebie porozumiewawczo.



Po tym jak Rosie wyszła z przedziału, w którym siedziała wraz z przyjaciółmi, zaczęła spacerować po pociągu. Cały wagon był jakby wyciszony, do Ślizgonki nie docierał nawet mały szmer, jednak wszystko to było tylko iluzją. Tak naprawdę, to ona odpłynęła myślami. Schyliła głowę i liczyła każdy swój krok.
Dlaczego tak ma być?
Dlaczego wszyscy inni mogą żyć normalnie?
Czy naprawdę...
Tak. Tak i kropka.
Znalazła się w sekcji Gryfonów.
Podeszła do przeszkolonych drzwi. Spojrzała przez szybę i zauważyła grupkę rozmawiających dziewczyn z domu Godryka. Gdy jedna z nich zauważyła, że panna Lastrange przygląda się im, wskazała w stronę drzwi palcem, a oczy jej towarzyszek powędrowały w stronę Ślizgonki. Ich twarze wyrażały przerażenie i oburzenie. Od razu zaciągnęły roletę. Rosie spuściła głowę i poszła dalej. Schowała ręce do kieszeni.  Nie przejęła się tym zachowaniem.  To nie byłaby ona. Podeszła do kolejnych drzwi.  Tym razem przyglądała się paczce Potter'a. James i jego przyjaciele rozmawiali wesoło, jedli czekoladowe żaby i inne słodycze. Nie zauważyli jej. Wyglądali na takich beztroskich i szczęśliwych…
Czemu my nie możemy tacy być?
Czemu nawet Wesleyowie mogą żyć bez problemów, tylko nie ja?
Czemu Potter, którego ojciec jest Ministrem Magii, jest akceptowany i lubiany?
Tomson i Thomas… Oni choć z różnych domów też mogą się przyjaźnić…
Frostie, której ojciec służył Czarnemu Panu we Francji. Ona też może normalnie żyć i nie wzbudzać przerażenia i obrzydzenia u ludzi…
Odeszła kilka kroków i zdejmując kurtkę, usiadła w kącie.  Przyglądała się krajobrazowi za oknem. Zaraz całkowicie odpłynęła do świata swoich myśli.
Za jakiś czas usłyszała, że pociąg hamuje. Był to znak, że wjeżdżają na stację Hogsmeade. Wstała z podłogi, przywołała swój bagaż z przedziału i ruszyła do drzwi. Chciała wyjść z pociągu jako jedna z pierwszych, później będzie tam duże zamieszanie. Stanęła przy drzwiach i czekała aż maszyna całkowicie się zatrzyma. Z przedziałów wychodziło coraz więcej uczniów, robił się tłok. Gdy tylko drzwi otworzyły się, Rosie wyskoczyła z pociągu i skierowała się do jednego z pierwszych powozów. Wsiadła do niego. Po chwili do środka weszło pięciu małych wychowanków Domu Salazara i usadowiło się wygodnie obok starszej od nich dziewczyny.
Jeden chłopczyk z zainteresowaniem przyglądał się pannie Lastrange, która cały czas patrzyła się przez okno. Powóz ruszył. Chłopczyk, dalej przypatrując się Rosie, powiedział coś siedzącej koło niego koleżance na ucho. Dziewczynka przekazała to następnej, ta koledze siedzącemu na przeciwko i tak dalej. Starsza Ślizgonka nie zwracała na nich uwagi. Po chwili pierwszy chłopczyk zabrał głos:
- Cześć, to ty jesteś Rosie, której się wszyscy boją? - zapytał z ekscytacją. - Nie wyglądasz na taką straszną, ale mimo wszystko my - tu wskazał na swoich znajomych - podziwiamy cię i jesteśmy twoimi fanami.
Rosie spojrzała na dzieci dziwnie, a one zgodnie, z taką samą ekscytacją i zachwytem, pokiwały głowami.
- Ee... słucham? - popatrzyła na nich trochę ze zdziwieniem, a trochę z... przerażeniem.
- No, bo w tamtym roku, nawet starsi chłopcy się ciebie bali, nawet mój brat, który wyszedł już z Hogwartu i jest aurorem - tym razem odezwała się dziewczynka, która uśmiechała się dumnie.
- Słucham? - zapytała. Jednak potem znów zamilkła. Chciała jak najszybciej wyjść z powozu. Najpierw sprawa z ojcem bliźniaczek, teraz te dzieci. Głowa pękała jej od ilości myśli, które przepychały się z wielką siłą przez jej mózg. Dzieci wciąż patrzyły na nią jak urzeczone. Po chwili powóz zatrzymał się, a Rosie z szybkością torpedy wyszła z niego i szybkim krokiem skierowała się w stronę zamku.


Weszła do Wielkiej Sali i usiadła na miejscu, które zajmowała razem ze swoimi przyjaciółmi co roku. Była jedną z niewielu osób, które siedziały już przy stołach, większość przepychała się przez drzwi. Sala napełniała się powoli uczniami. Przy stole nauczycieli siedziało już kilku profesorów. Po chwili do sali weszli Will i Scorpius.
- Fajna koszulka Lestrange! Mała, nie wiedziałem, że jesteś moją fanką - zaśmiał się Will siadając na przeciwko Rosie.
Dziewczyna tylko warknęła:
- Zamknij się! - jej włosy skręciły się w ciasne sprężynki, rozejrzała się wokół siebie ale nigdzie nie mogła znaleźć kurtki skórzanej Lily, więc splotła ręce na klatce piersiowej, aby jak najbardziej zasłonić napis.
- Ros, spokojnie - powiedział Scorp siadając obok Willa. - A tak serio, bo nie chce mi się wierzyć, że dołączyłaś do fanclubu Zabiniego, który założyły Puchonki dwa lata temu, o co chodzi z tą koszulką?
- Bliźniaczek się zapytaj! - fuknęła zdenerwowana.





~~~

No i jest!
Rozdział 1, wersja poprawiona.
Mamy nadzieję, że się spodoba. 
Bardzo prosimy o udostępnianie i komentowanie!
!CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Następny rozdział za dwa tygodnie (03.01.2016r.), o godzinie 17:00

Nella
&Liliane
&Rosie